przetwory z jabłek i śliwek

 Wrzesień to czas smażenia śliwkowych powideł. 

Najlepsze powidła są ze śliwek węgierek. Tych prawdziwych. Teraz na rynku mamy milion odmian węgierki, a to wczesna, a to dąbrowicka, a to jakaś tam. Na powidła jedynie słuszną węgierką jest węgierka zwykła. 

W zasadzie należałoby brać na smażenie powideł owoce węgierki dopiero wtedy, kiedy są już bardzo, ale to bardzo dojrzałe. Idealnie by było, gdyby były pomarszczone przy ogonku. W ciepłe, słoneczne jesienie po ciepłych słonecznych latach takie węgierki będą na tyle słodkie, że nie będą wymagały dodatku cukru. W ogóle. Zwłaszcza jeśli dysponujemy zimna piwnicą. Jeśli nie dysponujemy, a śliwki nie są aż tak dojrzałe, trzeba będzie je dosłodzić. 

Śliwki myjemy i kroimy nożem na połówki, usuwając pestki. 


I do garnka, najlepiej aluminiowego, na dno warto nalać pół szklanki wody, żeby się nie przypaliło -  i na ogień. Malusieńki. 

Najpierw ugotuje się kompot. :)
Jeśli taki kompot potrzymamy na malutkim ogniu, najlepiej mieszając nieustannie drewnianą łyżką lub łopatką, otrzymamy coś o konsystencji dżemu. Jak już będzie wystarczająco gęsty, dodajemy do smaku cukier (niewiele). Jeśli nie dodajemy cukru, powidła trzeba naprawdę bardzo zagęścić, mają się nie lać, tylko spadać z łyżki płatami. 
Gorący dżem wkładamy do umytych słoików twist, zakręcamy umytymi i suchymi zakrętkami, ustawiamy na deseczce ochronnej - są gorące! Deseczka stoi na rozłożony m na blacie kocyku.
W ten kocyk zawijamy słoiki (razem z deseczką) i przykrywamy drugim kocykiem, i tak ma stać do całkowitego wystygnięcia, czyli np. do jutra. Potem trzeba słoiki opisać i wynieść do piwnicy. Przetworu można używać jak zwykłego dżemu, można też stosować go jako lekarstwo - świetnie przepycha zablokowane jelita.
Podobnie jak śliwki smaży się jabłka. Najlepsze są antonówki, znowu: te zwykłe, nie żadne tam maślane czy jakie. Nie muszą być specjalnie okazałe, mogą być zielonkawe. Części zepsute należy dokładnie wykroić. 
Zdrowe  części jabłek kroimy na ćwiartki, oczyszczamy z pestek i obieramy ze skórki. Koniecznie.
Potem kroimy do garnka, najlepiej aluminiowego, na małe kawałki. 
Na dno garnka trzeba wlać ze szklankę wody, bo jabłka powinny się rozgotować. No i stawiamy wszystko na mały ogień, i powoli ogrzewamy, często mieszając.
Jabłka powinny się zacząć rozgotowywać. Wtedy dodajemy cukier. Do smaku. 

I teraz tak: klasyczne jabłka do szarlotki nie powinny być rozgotowane na miazgę, mają zawierać trochę tych jabłkowych kawałków, a całość ma być półpłynna. Taką wersję jabłuszek należy na gorąco przełożyć do słoików (twisty lub weki), zamknąć, zawinąć w gazety i pasteryzować w garnku z wodą przez 20 - 25 minut - sposób pasteryzacji patrz "śliwki w occie" :klik:

Jeśli komuś się nie chce pasteryzować, należy dodać trochę więcej cukru, a dżem wysmażyć do gęstości normalnego dżemu. Kawałki jabłek raczej się rozgotują na miazgę, ale taki dżem się lepiej przechowa. Można go zapakować do słoików twist, koniecznie na gorąco, i studzić pod kocykiem jak wyżej powidła ze śliwek. 

W zimie jabłuszka są świetne jako dżemik  do chleba, naleśników i szarlotki. Przy okazji: jeśli okaże się, że jabłka są do szarlotki za rzadkie, można do nich dodać - przed pieczeniem - pomarańczową galaretkę w proszku.  Zwiąże. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz