o suszach i... suszach
Ostatnio każdego lata w Polsce mamy susze. Generalnie polega to na tym, że nie pada deszcz, słońce praży, a wiatr wieje, co ziemię wysusza dodatkowo. Po kilku tygodniach takiej pogody mamy ziemię wyschniętą na wiór, trawniki koloru starej słomianki, zakaz wstępu do lasu ze względu na zagrożenie pożarowe i ograniczenia w podlewaniu ogródków. Są w Polsce miejscowości, w których problemy z wodą (a w zasadzie z barakiem wody) są bardzo poważne.
Kiedyś, o ile pamiętam, suche lata zdarzały się, a nie bywały regułą. Każdy wyjazd na wakacje zawierał przynajmniej kilka deszczowych dni (teraz można wyjechać na miesiąc i deszczu nie zobaczyć...). Mieliśmy tak zwane trzydniówki, czyli trzy dni nieprzerwanych opadów deszczu. Nie pamiętam już, kiedy widzialam ostatnią trzydniówkę...
Bywały też, oczywiście, dni gorące i suche - i w te dni robiło się właśnie susze :). Owocowe, warzywne, ziołowe i grzybowe. Najczęściej suszyliśmy jabłka i śliwki - jabłka pokrojone w plasterki, a śliwki rozkrojone na pół i bez pestek rozkładało się na wyścielonej papierem blasze do pieczenia ciasta i umieszczało na słońcu. Na wsi był to często brzeg spadzistego dachu domu - podobnie jak teraz umieszcza się fotowoltaiki. Tak samo suszyło się pokrojone w słupki warzywa na zupę - marchew i pietruszkę. Podobnie suszyliśmy też grzyby. Czasem w plasterkach i na blachach, czasem w wiankach - czyli że plasterki grzybów nawlekało się na grube nici i wieszało na słońcu. Pamiętam też suszenie grzybów wiankach kolo kempingowych ognisk na biwakach i polach namiotowych - wianki z grzybów zawieszano na specjalnych konstrukcjach z palików dookoła ogniska.
Zioła i nać warzyw (pietruszki, kopru, selera) suszyło się inaczej - obowiązkowo zerwane w słoneczny i suchy dzień rozkładało się w cieniu na papierze (na podłodze w mało uczęszczanych kątach domu) albo wieszało w pęczkach również w cieniu. Suszyliśmy tak miętę, dziurawiec, kocimiętkę, kwiat lipowy, kwiat bzu czarnego, płatki nagietka. Po wysuszeniu pakowało się zioła w płócienne woreczki, jeszcze dosuszało na piecu, a potem chowało do szafki lub wieszało w spiżarni. Susze warzywne, grzybowe i owocowe najczęściej przekładaliśmy do dużych słoików. W zimie gotowało się na tym zupy i kompoty, w tym obowiązkowy wigilijny kompot z suszu. Zioła służyły do parzenia herbatek ziołowych na różne dolegliwości albo... do śniadania. :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz