W październiku zaczyna dojrzewać głóg.
Kiedy byłam mała, zjadaliśmy owoce głogu prosto z krzaka. Były nieco mdłe, ale jakoś nam to nie przeszkadzało. Trzeba tylko uważać na pesteczki, które raczej się wypluwa.
Owoce dzikiej róży są większe i bardziej pomarańczowe niż czerwone, mają podługowaty kształt.
Owoców róży raczej nie jedliśmy na surowo z uwagi na wspomniane włoski - zdarzało się, że ktoś je zbierał na witaminowy dżemik albo przecier. Trzeba było każdy owocek przekroić, oczyścić z zawartości, odciąć twarde końcówki i takie łódeczki z połowy owocka rozgotowywało się w małej ilości wody, a potem dodawało do dżemiku z innych owoców. Róża ma podobno bardzo dużo witamin.
Trzmielina jest kompletnie niejadalna, ale za to bardzo ładna.
Od zawsze łamaliśmy gałęzie trzmieliny z owockami na jesienne bukiety i po prostu do zabawy, bo te pomarańczowe pesteczki zwisające z różowej osłonki miały dla dzieciaków niewiarygodny wprost urok.
Na bukiety nadawał się zresztą i głóg, i gałązki dzikiej róży. Z reguły były to bukiety góra kilkudniowe, mało trwałe, bo owoce przejrzewały, miękły i opadały albo się psuły. Ale były piękne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz