cmentarze

Dzisiejszy cmentarz wygląda tak:

i wcale nie jest to widok cmentarza, który pamiętam.

Najstarsze części cmentarza w mojej pamięci były takie:

W bogatszych alejkach takie:
Groby w formie lastrykowych bunkrów nie tak dawno zaczęły się pojawiać i dominowały pośród nowo budowanych nagrobków.
Na całym cmentarzu znalazł się może z jeden - góra ze dwa - grób z granitu czy marmuru. Lastryko robiło się z czarnego i białego żwiru wtopionego w cement, im drobniejsze ziarna, tym droższe lastryko.

Dekoracje też były inne.
Jeśli grób wyglądał tak:
czyli był po prostu górką ziemi, z krzyżem lub bez, czasem obramowaną deskami lub w wersji bogatszej betonowym krawężnikiem, często po prostu obsypywano go świeżym piaskiem i okładano gałązkami świerka, jodły czy pędami widłaka - to ostatnie ku zgrozie mojej pani od biologii, dzielnie walczącej z tym zwyczajem, jako że widłaki były (i są) pod ochroną. Czasem na wierzchu ziemnej górki z owoców dzikiej róży układano czerwony krzyżyk - szczególnie na tych grobach, na których krzyż nie stał, a zdarzało się to dość często. Krzyże były drewniane i rozpadały się z czasem. Gdzieś w tą dekorację wstawiano gliniany lub szklany znicz bez wieczka:
Chryzantemy w doniczkach były nieznane. Kupowano je jako kwiaty cięte i stawiano w bukietach, albo układano trzy duże cięte chryzantemy na płaskiej gałęzi jodłowej czy świerkowej, uzupełniając całość mahonią i zatrwianem, czasem gipsówką udającą zatrwian, a wyhodowaną we własnym ogródku.
Wyglądało to mniej więcej tak:

Zanim pojawiły się bardziej udane sztuczne kwiaty rodem z PRC, mieliśmy rodzimą plastikową produkcję, byli też zwolennicy układania na grobach (wprost na ziemi) albo w wiązankach plastikowych róż i kalii. A pierwsze chińskie kwiaty jako tako przypominające żywe zobaczyłam w maturalnej klasie...
Potem pojawiły się takie wiązanki, trójwymiarowe w odróżnieniu od płaskich gałęzi przystrojonych leżącymi na płasko kwiatami :
Najpierw z kwiatami żywymi, potem ze sztucznymi.
Podstawę stanowiły zawsze żywe gałęzie przeważnie jodłowe (świerk się za szybko sypał), a uzupełnieniem była mahonia, tuja, bukszpan, co tam komu w ręce wpadło.

Były jeszcze wianuszki z barwinku, z nieśmiertelników i z szyszek, bywały wianki z mchu.
Wianuszki z barwinku wielkości deserowego talerzyka jeszcze sama robiłam, jeszcze będąc na studiach -  były u nas obowiązkowym elementem wystroju grobów. W środek wstawiało się świeczkę. Niestety, nie umiem znaleźć w internecie takiego zdjęcia.
Zdjęcie wianka z szyszek daje lekkie pojęcie:

A teraz i znicze inne
i wiązanki plastikowe...
i śmiecia przy cmentarzach jakby więcej. :P

Pamiętam, jak w dobie kryzysu zbieraliśmy pod cmentarzem niedopalone lampki i sami robiliśmy znicze. Brało się dwa czy trzy kawałki słomy, takiej zbożowej słomy z pola, trochę lnianych pakuł, owijało słomę lnem (od biedy mógł być lniany sznurek rozczesany na włókna). Tak zaimprowizowany knot wbijało się w plasterek kartofla, żeby stał do góry, i umieszczało w pustej glinianej lub szklanej skorupce po zniczu. W garnku topiliśmy resztki niedopalonych zniczy i świec i zalewaliśmy knot, oczywiście musiał wystawać - po zastygnięciu był znicz jak nowy. Zwykle nawet się palił... Jeśli zabrakło świecowych ogarków, zdarzało nam się robić znicze ze spożywczego smalcu - i zdarzało się, że jeśli świeczka na cmentarzu zgasła, zawartość miseczki wydziobywały sikorki. :)

3 komentarze:

  1. U nas odkąd pamiętam były chryzantemy-kule w doniczkach Wkopywało sięje (po wyjęciu z doniczki) w grób Dziadka. Znicze w glinianych miseczkach czasem wspominam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znicze w glinianych miseczkach - najpiękniejsze, wg mnie, dzięki swej prostocie.

      Sam zniczy nigdy nie robiłem, ale ciotka tak, i to dużo.

      Usuń
  2. Chryzantemy-kule były cięte. Białe albo piękne rdzawe, czasem żółte i fioletowe. Nie pamiętam doniczek, być może były rzadkie albo my po prostu nie kupowaliśmy.

    OdpowiedzUsuń