o lodach

Oczywiście, że jedliśmy lody. Wydzielane przez mamę po gałce albo kupowanie nielegalnie za uciułane grosze, albo fundowane przez babcię :). W mieście było kilka liczących się lodziarni, ale smaki lodów, zresztą różniące się głównie kolorem, były zasadniczo trzy: białe śmietankowe, brązowe kakaowe i różowe truskawkowe. Jedna lodziarnia miewała jeszcze zielone pistacjowe, chociaż nie wiem, czy koło pistacji leżały. A inna lodziarnia miewała z kolei lody cytrynowe, pierwsze lody sorbetowe, jakie jadłam w życiu. I tyle. Były jeszcze lody włoskie, z automatu.
Rewelacji w smakach też nie było, bo albo śmietankowe, albo śmietankowo-kakaowe, albo śmietankowo-owocowe. Polewy ani posypki nie istniały. Automaty do lodów włoskich stały w każdym bardziej uczęszczanym punkcie miasta, zwykle obok saturatorów (takich wózków sprzedających wodę sodową z sokiem).

Lody włoskie to nie były dzisiejsze świderki.
Miały rzadszą konsystencję i szerszy kształt, i były inaczej zwinięte. No i, oczywiście, zupełnie inaczej smakowały.

Lody włoskie miały swoich zwolenników, ale generalnie woleliśmy lody gałkowe - i głównie lody gałkowe to były "prawdziwe lody". Włoskie kusiły ceną (były trochę tańsze) i szeroką dostępnością.

Świderków, oczywiście, zupełnie nie było, podobnie jak lodów w stu tysięcy odmianach sprzedawanych ze sklepowej lodówki. Lody-rożki nie istniały wcale. Okazjonalnie pojawiały się lody na patyku, najczęściej Bambino. Nie żeby były jakoś specjalnie smaczne (i pewnie dlatego raczej szliśmy na gałkowe) - ale lody na patyku można było kupić wcześniej, przechować w lodówce i rozdać dzieciakom w prezencie na zakończenie jakiejś drobnej uroczystości, na przykład.

Lody bambino pamiętam w wersji śmietankowo-owocowej. Nie, nie były polewane czekoladą :P. Jadłam je może ze 3 razy w życiu.Za to namiętnie zbierałam - wszystkie dzieciaki zbierały - patyczki po lodach. Mieliśmy cale worki patyczków po lodach, a służyły nam do budowania "studni" - dwa patyczki równolegle, na ich brzegach dwa następne tak, żeby je prostopadle połączyć, znowu dwa nad tymi pierwszymi, i tak ile patyczków starczyło. Kto wybudował wyższą studnię, zyskiwał większy szacunek na podwórku.

Patyczki pozyskiwaliśmy głównie w lecie na plażach.
Nad Bałtykiem łazili zawodowi sprzedawcy lodów w białych kitlach i wrzeszczeli: lody! lody! Za niewielkie pieniądze kupowało się u nich właśnie te lody na patykach. Łatwo się domyślić, że wskutek tego w nadbałtyckim piachu można było znaleźć dużo więcej patyczków po lodach niż muszelek czy bursztynów. :P



Była jeszcze opcja lodów w kostce. Czasem pojawiały się w sklepach i u lodowych sprzedawców.
Często te właśnie lody, wyjęte z opakowania, pokrojone w kostkę i przełożone do szklanego pucharka, serwowano w kawiarniach jako "lody".  Zapisały mi się w pamięci jako wyjątkowo niesmaczne. Może miałam pecha.

A pisząc o lodach, nie mogę przemilczeć powracającej co roku kwestii salmonelli w lodziarniach. Nawet najlepsze lodziarnie zamykano średnio raz na sezon z powodu zatrucia salmonellą. Czasem ktoś ze znajomych przy okazji wylądował w szpitalu, ale po reotwarciu lodziarni zupełnie nam to nie przeszkadzało w kontynuowaniu lodowej konsumpcji. :P

No i na koniec o wynalazku zwanym "ciepłe lody" - kombinacji wafla, bitej śmietany i polewy czekoladowej, uformowanej w imituję kształtu loda i straszliwie słodkiej. Co przebieglejsi rodzice usiłowali przy pomocy tego czegoś spacyfikować co mniejsze dzieci domagające się "loda", zazwyczaj przy okazji, kiedy starsze rodzeństwo zajadało w najlepsze lody zimne. Nie żeby taki manewr udawał się przeprowadzić na dłuższą metę - choćby dlatego, ze rzadko które dziecko było w stanie całego ciepłego loda na raz zjeść. A że nadmiar cukru spacyfikowaniu nastrojów raczej nie służy, resztki ciepłych lodów lądowały często-gęsto na chodniku (albo czyjejś sukience) przy akompaniamencie głośnego dziecięcego ryku. :)))

2 komentarze:

  1. "tak, widzę, wszystko się rozbija o mój fatalny obraz Boga. no ale - pytałam, ojcze, skąd mam wziąć lepszy? - i nie dostałam odpowiedzi..."
    przypomnę Ci, odpowiedzi których oczekujesz wrzuciłaś do spamu chełpiąc się tym

    OdpowiedzUsuń