o morwach

Morwa to duże drzewo
 
 które dziko u nas nie rośnie (bo dziko to rośnie w Chinach). Czasem spotyka się morwy w parkach albo w starych sadach czy większych ogrodach. Zwykle są to drzewa stare albo takie, które same się zasiały (albo zasiały je ptaki) i nikt ich nie wykosił po drodze.
To, co rośnie u nas, to zawsze morwa biała (chociaż owoce może mieć białe, różowe, czerwone, a nawet czarne). Owoce morwy, takie "malinki rosnące na drzewie" są jak na mój gust niemiłosiernie mdłe :P, niemniej jednak są absolutnie jadalne i niektórzy je lubią. Dzieciaki z podwórka ku mojemu zdumieniu zajadały się morwami. A cały rząd morw rósł jako żywopłot (czy może jako drzewa graniczne), oddzielając teren mojego blokowiska od przylegającego wtedy do nas czyjegoś prywatnego sadu.

Twierdziliśmy, że ciemne morwy są lepsze (bo kwaśniejsze) od mdlących białych morw. Ale każdymi morwami zajadają się w czasie ich dojrzewania wszelakie ptaki - od grzywaczy do kosów i sikorek, kiedyś przyłapałam na morwie nawet wilgę. Dojrzale morwy masowo opadają na ziemię (i dlatego nie są lubiane, bo po zdeptaniu tworzą uwielbiane przez muchy i osy błotko).

Podobno z morw można robić przetwory, ale raczej w połączeniu z innymi, kwaśnymi owocami. Morwy robią ostatnio karierę jako zioła lecznicze - ponoć zawierają jakieś substancje hormonalne, między innymi regulują cukier we krwi i odchudzają). Podobno liśćmi tej morwy karmiono larwy jedwabników. Tych, z których oprzędów robi się prawdziwy jedwab.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz