oktawa Bożego Ciała

W liturgii Kościoła obecnie coś takiego jak oktawa Bożego Ciała nie istnieje :P (kiedyś była). To znaczy: teraz nie ma specjalnych czytań ani formularzy na osiem dni licząc od Bożego Ciała. W piątek po Bożym Ciele (o ile lokalni biskupi nie udzielą dyspensy) jest piątkowy post.

Zachowała się natomiast oktawa Bożego Ciała w pobożności ludowej. Polega to na tym, że przez osiem kolejnych dni licząc od Bożego Ciała na koniec nabożeństw czerwcowych wychodzą procesje z Najświętszym Sakramentem i przechodzą jeden raz wokół kościoła. Nie zatrzymują się przy żadnych ołtarzach, po prostu przechodzą wokół kościoła, śpiewając jakąś pieśń eucharystyczną. Uczestniczą w tych procesjach ludzie zwykle uczęszczający na nabożeństwa czerwcowe i wieczorne msze, czasem jest ich dosłownie garstka. Jeśli przyjdzie jakaś dziewczynka w białej sukieneczce, to sypie kwiatki. Bywa, że kościelny sam przechodzi wokół kościoła i wysypuje trasę procesji kwiatkami jeszcze przed rozpoczęciem nabożeństwa.

Większym "wydarzeniem" jest ostatni czwartek oktawy, tydzień po Bożym Ciele, i to on jest zwany "oktawą Bożego Ciała" (chociaż oktawa to cale 8 dni). Tego dnia na wieczornych mszach zbiera się więcej ludzi, a po mszy wychodzi większa procesja na plac kościelny, i znowu przechodzi trasę z czterema ołtarzami (zwykle ustawionymi na placu kościelnym, jeśli procesja wychodzi "na miasto", to na dużo bliższą trasę niż w samo Boże Ciało). Kiedyś na liturgii mszalnej i podczas procesji były czytania z Bożego Ciała, ostatnio msza jest z dnia, tylko na procesji wracają czytania z uroczystości. Na koniec nabożeństwa poświęcane są wianuszki z ziół.

Ludzie przynoszą do kościoła wianki plecione z różnych roślin i kwiatów, zwykle nanizanych po kilka na wstążkę, a ksiądz odmawia specjalną modlitwę i kropi je święconą wodą. Zwyczaj ten był już u nas w zaniku, ostatnio odżywa - i wcale nie tylko stare babcie przynoszą w czwartek otawy wianki do poświęcenia.
Ostatnim akcentem oktawy Bożego Ciała jest u nas rozdawanie cukierków dzieciom, które przyszły na procesję. Zwyczaj ten był u nas zawsze, prawdopodobnie jako zachęta dla dzieciaków, żeby na procesje przychodziły, kiedyś łączył się też z błogosławieństwem dzieci - podchodziły pod ołtarz, dostawały krzyżyk na czółko i cukierka:). Cukierki zapewnia ksiądz. :)

Obchody oktawy Bożego Ciała łączą się z pobożnością eucharystyczną, która ma różne formy, a w tygodniu oktawowym przybiera szczególnie na sile - w sensie: więcej ludzi podejmuje takie praktyki. Pobożność eucharystyczna wynika z wiary w prawdziwą obecność żywego Boga w konsekrowanym chlebie i winie i w zasadzie jeśli ktoś w to wierzy, to jest pobożny eucharystycznie :) cały rok, nie tylko w oktawie Bożego Ciała.

Formy pobożności eucharystycznej to przede wszystkim udział w mszy i przyjmowanie komunii sakramentalnej - jeśli ktoś może, bo do tego u nas :P ciągle potrzebny jest stan Łaski, czyli bycie bez grzechu ciężkiego i w komunii z Kościołem. Dla tych, co stale (lub w tym momencie akurat) nie mogą przyjąć komunii sakramentalnej, wymyślono "komunię duchową", czyli wyrażenie pragnienia komunii sakramentalnej. Na ile i jak to działa, nie wiem, pewnie zależy od rzeczywistej niemożności przyjęcia Sakramentu, dyspozycji pragnącego i obiektywnej realności pragnienia. Są jeszcze procesje eucharystyczne, czyli takie, w których noszony jest Najświętszy Sakrament - skondensowane właśnie w oktawie Bożego Ciała, ale odbywające się np. w dni parafialnych odpustów. Jest adoracja Najświętszego Sakramentu, u nas w miastach możliwa przez cały dzień w kilku kościołach (na wsi jest gorzej, zwykle kościoły poza godzinami mszy są zamknięte na głucho).

Adoracja polega na tym, że przychodzisz, klęczysz albo siedzisz i wierzysz, że tu jest Bóg. Nie musisz nic robić, nawet modlić się, jeśli nie masz ochoty (albo nic do powiedzenia). Możesz tak siedzie albo klęczeć przed wystawionym Najświętszym Sakramentem (w monstrancji) albo przed zamkniętym tabernakulum, w zasadzie nie ma żadnej różnicy. Kiedyś były nabożeństwa czterdziestogodzinne, polegające na tym, że zorganizowana adoracja trwała w jakimś kościele cięgiem przez 40 godzin (dzień, noc i dzień), zwykle w powiązaniu z mszą i procesją eucharystyczną. Podobno gdzieś w Polsce takie nabożeństwa się zdarzają, podobno jako wstęp do Wielkiego Postu. Podobno są miejsca, w których każdą adorację Najświętszego Sakramentu (ku mojemu zdumieniu nawet wpadnięcie do kościoła na 5 minut) nazywają "nabożeństwem 40-godzinnym". U nas czegoś takiego nie ma wcale.

A najprostszą formą pobożności eucharystycznej jest porządne przyklękniecie przy wejściu do i wyjściu z kościoła i podczas mszalnej konsekracji (wtedy, kiedy na dzwonek wszyscy klękają) oraz przy przechodzeniu koło tabernakulum. Żal duszę ściska i serce boleść czuje :), kiedy wierzący katolik nie wie, gdzie w jego parafialnym kościele jest Najświętszy Sakrament i gdzie ma klęknąć, albo jak zakrystian, kościelny czy ministrant kręci się po prezbiterium jak po własnej kuchni, czasem wykonując w kierunku tabernakulum jakiegoś wygibasa na pograniczu objawów postępującego paraliżu.
No i kiedy spotkamy księdza, który niesie Eucharystię chorym - poznajemy to po takiej złotej torebce, zwykle niesionej na wierzchu na ubraniu - nie zawsze da się uklęknąć na ulicy albo w samochodzie :), ale schylić głowę i powiedzieć "niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" wypada bardziej niż przechodzić na drugą stronę ulicy albo udawać ślepego :P.

I jeszcze o poście. O ile piątek po czwartku Bożego Ciała jest zwykłym postnym piątkiem, to piątek po czwartku oktawy Bożego Ciała (tydzień później) jest uroczystością Najświętszego Serca Jezusa i postu nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz