Dzień Dziecka

W Polsce Dzień Dziecka obchodzony jest 1 czerwca. Nie jest to, niestety, dzień wolny od szkoły, ale większość szkół tego dnia tak organizuje zajęcia, żeby lekcji nie było - jest jakaś wycieczka, kino, lody i pokrewne zajęcia integracyjno-rozrywkowe. Dzieci otrzymują od rodziców drobne prezenty, często prezentem jest wyjście gdzieś z rodzicami albo kolegami. Ostatnio rekordy popularności biją różne tam restauracje typu fastfood i różne playroomy, które organizują dzieciakom zabawę. Nawet supermarkety ustawiają 1 czerwca na swoich placach dmuchane zjeżdżalnie i różne inne dzieciakowe atrakcje.

Kiedyś na Dzień Dziecka była obowiązkowa maskotka od rodziców i w miarę możliwości czekolada lub coś podobnego, a w szkole wycieczka - za komuny na przykład do kina na film produkcji radzieckiej - mieli super ekranizacje bajek opartych na podaniach ludowych, cała seria była takich filmów. Zaczynały się zawsze tak samo. W jednej wersji ruska babuszka otwierała okiennice w okienku i coś tam po rusku szwargotała, a na koniec bajki też szwargotała i zamykała okienko, w drugiej wersji stary dziad z kijem podchodził do bramy miejskiej stylizowanej chyba na średniowiecze, stawał pod bramą, wyciągał nóż i zaczynał coś z tego kija strugać, opowiadając bajkę. Na koniec bajki pokazywali, że dziad zrobił drabinę, którą opierał o miejski mur, bo musiał wejść na drabinę, by dosięgnąć do klamki w bramie - zupełnie jakby było to miasto olbrzymów. W tych powtarzających się ramkach były przeróżne baśnie i opowieści.

Starsze dzieci próbowano wysyłać na "poważniejsze" filmy produkcji radzieckiej, wojenne (cała akcja polegała na tym, że wrzeszczeli urrraaaa!!! i strzelali) albo głęboko filozoficzne, ale kiedy pewnego razu podczas takiego filmu niemal zdemolowaliśmy z nudów jedyne w mieście kino :P, akcji zaprzestano w obronie własnej, natomiast niesforną młodzież zaczęto prowadzać na teren jednostki wojskowej. Gdzie też umieraliśmy z nudów, i owszem, ale rozrabiać się nie dało, bo mieli karabiny. :P Dotąd pamiętam tą zmorę całych czerwcowych dni za płotem jednostki, chłopcy grali w piłkę albo w tenisa, dziewczyny - jeśli nie chciały grać - nie robiły kompletnie nic. A współpraca szkół z Wojskiem Polskim kwitła.

Od zawsze było też przysłowie: dziś się nie myję, mam dzień dziecka.  :) Prawdopodobnie wzięło się stąd, że w Dzień Dziecka dzieciaki generalnie robiły co chciały, a wieczorem były tak padnięte, że odmawiały mycia - i być może nawet bywało to gdzieniegdzie tolerowane, nie wiem, u mnie mycie, przynajmniej o tyle o ile, musiało być :P. Przysłowie dotąd funkcjonuje przy złych dniach, wielkim wieczornym zmęczeniu i w chorobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz