o spowiedzi

i o sakramencie pokuty, którego spowiedź jest tylko jedną częścią - ok, jedną z ważniejszych części :P.
Spowiedź przed prawnie wyświęconym księdzem (który prawnie może sprawować funkcję spowiednika) jest konieczna, żeby otrzymać rozgrzeszenie, a potem móc przyjąć Komunię. Dotyczy to także dzieci - jeśli muszą mieć świadomość na tyle rozwiniętą, że wiedzą, że przyjmują Eucharystię, to silą rzeczy muszą mieć tyle świadomości, żeby wiedzieć, że popełniły w życiu zło. Zasłanianie się "dziecięcą nieświadomością" nie ma sensu, już dwulatki świetnie wiedzą, że robią złe rzeczy - a mimo to je robią. Oczywiście, że normalne dziecko nie ma świadomości _wszystkich_ istniejących grzechów, ale te, których świadomość ma, powinno wyspowiadać. Przy okazji: jeśli dokonało się (na przykład w dzieciństwie) jakiegoś czynu bez świadomości, że jest zły, nie jest to grzech i nie trzeba się z tego spowiadać, chociaż obiektywnie jest to zło i grzech.

Rozgrzeszyć można każdy grzech świata, ale pod pewnymi warunkami. Nie istnieje grzech, za który nie można dostać rozgrzeszenia, chociaż istnieją sytuacje, w których rozgrzeszenia się nie dostanie.

Grzechy dzielą się na lekkie i ciężkie, to napisał już święty Jan (1J 5, 16-17). Ciężkie to te dokonywane przy całkowitej świadomości i w wolnej woli, w sprawach ważnych - nie "ważnych moim zdaniem", tylko takich, jakie Kościół uznaje za ważne. Można o tym poczytać w paru mądrzejszych miejscach (gugle>grzech ciężki). W zasadzie jest obowiązek spowiadania się tylko z grzechów ciężkich, ale większość ludzi spowiada się także z grzechów lekkich, bo to pomaga w odczepianiu się od nich. Grzechy lekkie, szczególnie jeśli popełnia się je hm z zamiłowaniem :), mogą być niebezpieczne :P.

Spowiedź można odbyć wszędzie, gdzie jest ksiądz, ale zwykle dokonuje się w drewnianej budce zwanej konfesjonałem. Osoby niedosłyszące mogą prosić o spowiedź poza konfesjonałem, np. w kruchcie, w zakrystii albo w kościelnej ławce, jeśli nie ma ludzi. To samo dotyczy niepełnosprawnych ruchowo, którzy nie są w stanie wejść do konfesjonału albo uklęknąć.

Ja znam (i lubię) głównie takie konfesjonały jak na górnym zdjęciu: otwarte, z pełną widocznością, kto i kogo spowiada - można sobie wybrać spowiednika, na przykład. Istnieją także konfesjonały szafkowe, do których wchodzi się do środka szafy, raczej nie dla osób z klaustrofobią.
Uwaga - przed wejściem warto sprawdzić, czy rzeczywiście szafa jest dźwiękoszczelna, czy tylko sprawia takie wrażenie. Znam takie szafy-konfesjonały, z których na zewnątrz słychać każde słowo. I tak, to nie ma sensu. Przy okazji: podsłuchiwanie spowiedzi (specjalne) jest ciężkim grzechem, a przypadkowe usłyszenie czegoś nie - o ile natychmiast się (w miarę możliwości) odsuniemy, żeby więcej nie słyszeć, i zachowamy całkowitą tajemnicę co do tego, co usłyszeliśmy. Podobna tajemnica obowiązuje spowiednika.


Rozwiązaniem pośrednim są konfesjonały, w których ksiądz zakrywa sobie ażurowymi deseczkami twarz, a przychodzący do spowiedzi też jest zakryty deską.

W każdym kościele są jakieś ustalone godziny spowiedzi. W Polsce najczęściej jest spowiedź przed mszą i w czasie mszy. Można też umówić się na spowiedź z konkretnym księdzem na konkretną godzinę.

Spowiedź jest ważna i rozgrzeszenie możliwe pod pięcioma warunkami:
1. trzeba zrobić rachunek sumienia, w wersji minimum zastanowić się, co złego robiłem, i za co chcę Boga przeprosić (i z czego dostać rozgrzeszenie). Nie jest możliwa spowiedź częściowa, czyli nie da się wyznać 5 grzechów i dostać z nich rozgrzeszenie, a szóstego grzechu nie, bo mi się podoba (chociaż wiem, że jest grzechem) - taka spowiedź (i ewentualne rozgrzeszenie) są nieważne.
2. trzeba żałować za grzechy, czyli praktycznie: uznać, że są złe, że rozwalają mi życie i ranią ludzi obok mnie i Boga. Jak wyżej: wyznanie grzechu, który mi się podoba, którego wcale za zło nie uznaję i który zamierzam nadal słodko popełniać (a rozgrzeszenia potrzebuję na pięć minut, bo jest pierwsza komunia dziecka) jest niespełnieniem warunku drugiego i prowadzi do nieważności spowiedzi.
3. trzeba postanowić poprawę, czyli mieć wolę przestania popełniania grzechów, które zamierzam wyznać, i szczerze podjąć decyzję podjęcia wszystkich możliwych kroków, żeby tych grzechów więcej nie popełniać. Znowu: jak wyżej.
4. trzeba przyjść do spowiedzi i nazwać przed księdzem wszystkie grzechy po imieniu. Nie jest konieczne dokładne opisywanie, co i jak zrobiłem, tylko precyzyjne określenie, jak to się nazywa, co zrobiłem, czy był to jeden raz, czy to powtarzam, a jeśli tak, to ile razy ukradłem te pieniądze, na przykład. Czasem ksiądz poprosi o doprecyzowanie czegoś. Warto się zastanowić (i powiedzieć), dlaczego coś robię, np. w jakich sytuacjach kłamię.
5. trzeba wypełnić zadaną przez księdza pokutę i w miarę możliwości, o ile nie przyniesie to komuś zła, zrobić wszystko co się da, żeby przebaczone mi grzechy zniwelować - oddać, co ukradłem, odkupić, co zepsułem, przeprosić, kogo obraziłem, odwołać, co nakłamałem. Czasem wyjaśnianie i oddawanie przynosi więcej zła niż dobra, więc trzeba z rozumem i delikatnością. Czasem lepiej zrobić coś dobrego anonimowo niż leźć do kogoś i uświadamiać mu, że popełniłem przeciw niemu zło, o którym nie wie (i bardzo go zrani, jeśli się - całkiem niepotrzebnie - dowie). No ale to zależy od sytuacji.

Istnieje formułka spowiedzi, którą można zastosować mniej czy bardziej dokładnie :klik:. Podchodząc do spowiedzi warto się przeżegnać. Trzeba powiedzieć, kiedy była ostatnia spowiedź, czy odmówiłem pokutę, jakie grzechy popełniłem. Po wymienieniu wszystkich grzechów, o ile ksiądz nie przerwie (bywa, ale coraz rzadziej), trzeba zadeklarować, że "więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie żałuję, chcę się poprawić i proszę o pokutę i rozgrzeszenie". Potem ksiądz może coś powiedzieć, albo tylko zadać pokutę i wypowiedzieć formułkę rozgrzeszenia - lub poinformować, że z takich a takich przyczyn rozgrzeszenia nie będzie. Można próbować negocjować :P , warto dopytać, co musiałbym zrobić, żeby jednak to rozgrzeszenie otrzymać, i zastanowić się, czy jestem w stanie to zrobić może. Jeśli słyszę, jak ksiądz mówi to rozgrzeszenie (nie zawsze słychać), na "ja odpuszczam tobie grzechy w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego" można się przeżegnać. Po rozgrzeszeniu ksiądz zwykle puka w konfesjonał, można wtedy wstać i odejść. Rzadko który wypowiada końcową formułkę "wysławiajcie/wysławiajmy Pana, bo jest dobry" - gdyby powiedział, prawidłowa odpowiedź brzmi: "bo Jego łaska/miłosierdzie trwa na wieki". Zwyczajowo po wstaniu z klęcznika całuje się stułę (nie trzeba do tego klękać), można podziękować księdzu (jeśli było za co :P).

Coraz rzadziej bo coraz rzadziej, ale ciągle zdarzają się niemiłe przygody na spowiedzi - głupie (czy wręcz grzeszne) zachowania księdza, bezsensowne pytania i komentarze, czasem obraźliwe dla spowiadającego się, czasem idiotyczna pokuta. Można próbować negocjować, jeśli jest z kim :P - i właśnie dlatego wolę otwarte konfesjonały i możliwość decyzji, kto mnie będzie spowiadał :P. Gdyby ktoś trafił na taką paskudną sytuację, ma dwa wyjścia: wstać i odejść, i ewentualnie próbować spowiedzi kiedy indziej i u kogo innego (z całą szczerością opowiadając, co mi się zdarzyło ostatnio), albo - co wymaga ogromnej pokory - docierpieć do końca i przyjąć to rozgrzeszenie. Spowiedź u księdza, który ma prawo spowiadać, jest ważna, nawet jeśli trafiliśmy na księdza-strasznego głupka albo księdza-strasznego grzesznika, albo księdza, który twoją spowiedź przespał, albo bawiącego się w konfesjonale telefonem komórkowym. :P

Pokutę, którą nam zadano, generalnie trzeba się starać wypełnić.  Jeśli jest beznadziejnie głupia albo z jakichś względów niemożliwa do wykonania, trzeba o tym opowiedzieć przy kolejnej spowiedzi. Spowiedź jest ważna nawet bez odmówienia pokuty.

Katolik nie ma obowiązku lubienia spowiedzi, ale ma obowiązek spowiedzi przynajmniej raz w roku. Są ludzie spowiadający się dwa razy do roku przed świętami, są spowiadający się z jakichś okazji, są spowiadający się co miesiąc. Nie ma ograniczeń co do częstości w drugą stronę, czyli teoretycznie można codziennie, ale to raczej wskazuje na istnienie jakiegoś poważnego problemu, niekoniecznie natury duchowej :P.

Są ludzie, którzy mają stałych spowiedników, ale wielu takich nie ma. Są ludzie spowiadający się z całego życia, ale też wielu takich nie ma - i robią to raczej przy szczególnych okazjach. Generalnie spowiada się z grzechów, w które wleźliśmy od ostatniej ważnej spowiedzi z rozgrzeszeniem. Jeśli nie zachodzi jakaś specjalna okoliczność, nie ma sensu opowiadać o tym, co dawno temu zostało rozgrzeszone, i prosić o rozgrzeszenie drugi raz.

I jeszcze o wracaniu do spowiedzi po wielu latach - po pierwsze, można by na taką spowiedź (zwykle dłuższą) się umówić, ale nie zawsze to możliwe. Po drugie, trzeba na początku powiedzieć księdzu, że to powrót po iluś tam latach, i poprosić o pomoc, "bo nie bardzo wiem, co mam robić". Pomoże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz