Obecnie śmigus dyngus polega głównie na tym, że dzieciaki oblewają się śmigusówkami (od plastikowej pisanki, z której po naciśnięciu leci woda, do pistoletów z kilkulitrowymi pojemnikami na wodę) albo na ochlapaniu wodą najbliższej rodziny. W kościołach księża często odprawiają mszę z pokropieniem :). Są miejsca, gdzie straż pożarna wyjeżdża wielkim samochodem i oblewa z sikawki wszystkich zgromadzonych na placu czy rynku. Zwykle przy tej okazji dzieciaki biegają z wiadrami pełnymi wody i chlupią się nawzajem, tradycja wybierania co ładniejszych dziewczyn pozostała niezmienna.
Tradycja lanego poniedziałku jest o tyle niemiła, że w drugi dzień Wielkanocy rzadko kiedy jest wystarczająco ciepło na oberwanie wiadrem wody. Ale teraz w większości miejsc zwyczaj się ucywilizował i w poniedziałek po Wielkanocy można spokojnie i bezpiecznie wyjść na wiosenny spacer, bez obawy przemoknięcia na wylot. Kiedyś nie było to takie proste i w lany poniedziałek raczej siedziało się w domu, aby uniknąć band nastolatków z wiadrami i ich mokrą zawartością wylewaną na każdego, kto się pojawił na dworze.
Wychodziło się tylko na pierwszą poranną mszę (młódź jeszcze spała...) i na wizytę u rodzinki, połączoną z konsumpcją potraw pozostałych po Niedzieli. Przy okazji: poniedziałek po Wielkanocy nie jest dniem, w którym katolika obowiązuje udział w mszy, ale większość ludzi w drugi dzień świąt do kościoła idzie. Czasem nawet przed Alleluja śpiewa się tego dnia sekwencję wielkanocną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz