Pisanki są przedchrześcijańskie, ale Wielkanoc je całkiem nieźle zaadoptowała i za komuny najpopularniejszym symbolem Wielkanocy była pisanka (a w drugiej kolejności ex aequo kurczak i bazie) - teraz chyba rekord popularności pobił "wielkanocny" zając czy królik... A kiedyś w każdym domu w szafce za szkłem leżała kolekcja pisanek, dzieciaki malowały pisanki w szkołach i przedszkolach, używając prawdziwych jajek, wydmuszek lub projektując pisankę na płaskiej, przyciętej w jajowaty kształt, kartce papieru. Jajko nieźle pasowało do symboliki życia powstającego z "martwego przedmiotu", nikt się nie przejmował za bardzo, że (żywe) jajko jest żywą zwierzęcą komórką, a nie martwym przedmiotem, no ale.
U nas od zawsze były pisanki farbowane w cebuli na brązowo, tak zwane kraszanki, które najczęściej podczas świąt skrobało się żyletką w przeróżne wzory. Pisanki skrobało pokolenie moich rodziców i moje, pokolenie mojej babci robiło pisanki prawdziwe, pisane woskiem. Brało się jajko, nanosiło woskowy wzorek na skorupkę specjalnym pisakiem (rozgrzany wosk ściekał przez taką rureczkę), a potem gotowało się jajko w cebulowej farbie.
Cebulową farbę wiele razy sama robiłam. Najpierw cały Wielki Post zbierało się rude, suche łuski z cebuli. Zwykle w Wielki Czwartek brało się specjalny, stary garnek (byle nie przeciekał), wsypywało się do niego łuski, zalewało wodą i gotowało pół godziny (licząc od zawrzenia), miesząc starą drewnianą łyżką. Garnek i łyżka musiały być stare, bo farba trzyma dobrze i nie do zmycia jest :). Po pół godzinie farbę z łuskami odstawiało się z ognia, a kiedy to wszystko wystygło, np. w Wielki Piątek rano, odcedzało się farbę przez dość gęste sitko na chwilę do innego garnka, łuski odciskało i wyrzucało, stary garnek się myło (resztki łusek osadzają się potem na jajkach i jest brzydki wzorek), farbę przelewało z powrotem do starego garnka. Sprzęt używany przy cedzeniu umyć jak najszybciej. Do farby dodać łyżkę octu i pół łyżki soli, rozpuścić. I teraz do takiej zimnej farby włożyć jajka o temperaturze pokojowej - zimne mogą pęknąć. Farba powinna pokryć jajka, dlatego muszą być świeże - starsze wypłyną. Postawić na ogień, powoli ogrzewać do wrzenia, gotować przynajmniej na twardo.
I teraz tak: jeśli jajka w postaci pisanek mają być jadalne, nie należy ich gotować dłużej niż 20 minut (licząc od wrzenia). Jeśli mają być przechowywane latami jako dekoracja, można je gotować i pół godziny z hakiem. Jajka konsumpcyjne należy z farby w miarę szybko wyjąć, jajka dekoracyjne mogą leżeć w farbie nawet do Wielkiej Soboty. Po wyjęciu na stare gazety albo na kuchenny papierowy ręcznik wysuszyć. Żeby ślicznie błyszczały, babcia nacierała je odrobiną masła. Zdarza się, że pisanki w farbowaniu pękną, że krzywo złapią kolor albo w ogóle nie złapią :P - zwykle kilka jajek idzie na straty.
Nowszym wynalazkiem jest farbowanie jajek owiniętych pończochą z powkładanymi listkami - farba nie dociera pod listek i tworzą się wzorki. Są też różnokolorowe farbki w proszku z instrukcją farbowania - z praktyki mi wynikło jednak, że farba z cebuli jest dużo trwalsza.
Pisanki "pełne" należy przechowywać w nie za ciepłym miejscu, a gdyby któraś wykazywała oznaki zepsucia się, wyrzucać bez sentymentów. Większość z czasem nie psuje się, tylko wysycha na wiór, a przy poruszeniu grzechocze.
Oczywiście jest też opcja pisanek wydmuszkowych, które można przechowywać do woli - ale tych raczej się nie farbuje przez zanurzenie w farbie, tylko okleja nićmi
Pisanki można robić też z jajek gęsich, a nawet strusich. Podobno są pasjonaci przerabiający wydmuszki strusich jaj wiertłem dentystycznym w koronkowe megapisanki.
Chyba ostatnim wynalazkiem są pisanki ze styropianu, oklejane lub przyszpilane szpilkami w różne dekoracje ze wstążeczek, cekinów i czego nie jeszcze. Teraz dzieci w szkołach robią właśnie takie pisanki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz