Za moich czasów Dzień Zwycięstwa teoretycznie nie był dniem wolnym od pracy ani od zajęć szkolnych, ale z tego co pamiętam wielkich lekcji nie mieliśmy, święto trzeba było uczcić. Były apele, wyjścia do kina na radzieckie filmy wojenne, wizyty w jednostce wojskowej, takie tam atrakcje. Na rosyjskim obowiązkowo śpiewaliśmy o "dniu pabiedy", piosenka w wersji polskiej leciała na okrągło w radiu i telewizji. Pewnie można ją gdzieś wyguglać pod hasłem "piosenka Dzień Zwycięstwa".
A obecnie Dzień Zwycięstwa, teoretycznie obchodzony 8 maja, wielkiego oddźwięku w społeczeństwie nie ma. Tak samo zresztą jak jakiś istniejący podobno Dzień Europy, świętowany 9 maja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz