I kiedy byłam mała, w zasadzie nie było u nas innych palm. Czasem jakaś babinka przyszła do kościoła z pękiem bazi i bukszpanu, barwinku albo tui. Palmy ekologiczne to u nas późniejszy wynalazek. Wiązane z trzciny, bukszpanu, barwinku i nieśmiertelników, z przewagą zieleni, zawsze trochę "potargane" i nieforemne, mają jednak swoisty urok i swoich zwolenników.
Palmy z bibułowymi kwiatkami, inspirowane chyba tradycją góralską? to u nas wynalazek ostatnich kilku lat. Nie widziałam takich nigdy w kościele, kiedy byłam dzieckiem. Czasem pokazywali je w telewizji, zwykle zresztą w wersji palm długich na kilka(naście) metrów, wiązanych na leszczynowych kijach.
Obecnie palmy można kupić w celofanowym opakowaniu
a wybór wzorów, kolorów, wielkości i kształtów jest chyba nieograniczony. Nawet zdrowym rozsądkiem. Są palmy-bukiety, palmy-kurczaki i palmy-króliki, i palmy-co-nie-jeszcze. :P
Niektórzy, zwłaszcza hierarchia kościelna i neokatechumenat, przynoszą (przywożą :) do święcenia wielkie palmowe liście, czasem gałązki oliwki. Ale, jak widać na załączonym obrazku, w Polsce są to naturalne liście w naturalnym kształcie, nie preparowane, nie zaplatane, nie układane w krzyżyki.
Palmy można kupić w ostatnich tygodniach przed Wielkanocą prawie wszędzie: od supermarketów przez kwiaciarnie i stragany na targu aż do parafialnych sklepików. Palma może kosztować od kilku złotych (maleńka, symboliczna) do kilkunastu czy kilkudziesięciu.
Pamiętam, że kiedy mama wróciła z kościoła z poświęconą palmą, stukała nas palmą lekko w głowę czy w ramię, recytując wierszyk: "palma bije, nie zabije, za sześć noc Wielkanoc". Trzeba było wtedy oderwać jedną bazię z palmy i połknąć, popijając wodą, co miało bronić od chorób gardła.
Pamiętam, że kiedy mama wróciła z kościoła z poświęconą palmą, stukała nas palmą lekko w głowę czy w ramię, recytując wierszyk: "palma bije, nie zabije, za sześć noc Wielkanoc". Trzeba było wtedy oderwać jedną bazię z palmy i połknąć, popijając wodą, co miało bronić od chorób gardła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz