Kiedyś w kwietniu obowiązkowo rwało się mlecz (mniszek lekarski) - zanim jeszcze zakwitł, i przerabiało się go na zielona surówkę. I w zasadzie wszyscy to jedli, a już na pewno każdy znał kogoś, kto to je. :)
Liście mlecza zerwane gdzieś z dala od cywilizacji przy okazji łikendowego spaceru trzeba było umyć, posiekać, wymieszać z zaprawą z oleju, czosnku i soli - i jeść (do kanapki).
Czasem dodawało się młodą pokrzywę
też drobno posiekaną (wtedy naprawdę nie parzy!), szczypiorek, zielone liście od kupionej albo wyhodowanej w ogródku rzodkiewki.
Niektórzy dodawali do tej zieleniny jajko ugotowane na twardo.
Teraz mlecz nie jest już taki popularny jako surowiec na surówkę (sic), chyba że kupi się do w supermarkecie w folii z etykietką "mniszek" (albo odpowiednikiem tej nazwy np. po francusku).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz