Dzień Kobiet

Dzień Kobiet w komunistycznym rankingu świąt zajmował miejsce gdzieś zaraz po 1 maja :). Oczywiście, ze przegrywał z rocznicą rewolucji i 22 lipca :), ale było to naprawdę ważne święto. :) Świętowali wszyscy, zaczynając od dzieci w przedszkolach, kończąc na zakładach pracy. Oczywiście, obowiązkowy zestaw prezentowy, czyli goździk (jeden, najczęściej czerwony, różowe to ekskluzywne już były) i rajstopy :) dotyczył głównie zakładów pracy. W przedszkolu
raczej robiliśmy laurki. Musiał być też, obowiązkowo, uroczysty apel. Uczyliśmy się wierszyków (po rosyjsku też), wszystkie szkolne panie dostawały po kwiatku (tak, po goździku, a co? :)
A BTW: rajstopy dawano w opakowaniach. Tekturowych lub foliowych. Zwykle nie przejmując się rozmiarem. Dostałam taki prezent raz w szkole w 1982 chyba, mając z 10 lat, a w dostanych rajstopach chodziła moja mama...

Obecnie Dzień Kobiet jest trochę powodem do śmiechu i kpin (jak widać, motyw goździka i rajstop :), trochę sezonowym rozrusznikiem sprzedaży słodyczy (oglądając reklamy odnoszę wrażenie, że kobiety są wybitnie czekoladkożerne) i kwiatków (teraz modne są chyba tulipany, a ja od zawsze, jeszcze w przedszkolu na Dzień Kobiet kupowałam mamie, babciom i wszystkim ciotkom krokusiki w doniczkach - wtedy najczęściej żółte krokusiki pędzone w maleńkich, glinianych doniczkach, rosły potem i kwitły w babcinych ogródkach. Finansował je najczęściej tata...). A dziś widziałam cztery panie (sic!) dźwigające (do jakiejś firmy?) całe palety kwitnących hiacyntów i tort z napisem "Dzień Kobiet".

No ale byłabym niesprawiedliwa pisząc, że panowie nie pamiętają o Dniu Kobiet. Zwykle pamiętają i większość z nich potrafi to pokazać. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz