ostatki, czyli zapusty

to w zasadzie ostatni tydzień karnawału, czyli dni między Tłustym Czwartkiem a wtorkiem przed Popielcem. Czasem "ostatkami" nazywają właśnie ten wtorek, czyli ostatni dzień karnawału. Ale prawda jest taka, że w pracującym trybie życia najbardziej ostatkowy jest ostatni łikend karnawałowy, nie wtorek przed środą, w którą trzeba rano wstać do pracy.

Ostatki to tradycyjnie czas ostatnich hucznych zabaw i wielkiego jedzenia. I o ile teraz i zabawy, i wielkie jedzenie trwają sobie w najlepsze przez okrągły rok (ok, nie wszyscy biorą w nich udział w Wielkim Poście, ale imprezy cały czas są i mają się dobrze) - to ostatki są po prostu kolejną okazją do imprezy. Wielu ludzi, katolików czy nie, wierzących czy nie, zamierzających przerwać imprezowanie czy nie, na jakąś zabawę w ostatki się wybiera - a jak nie, to upiecze sobie dobre ciasto, albo kupi faworki, albo coś.

Kiedyś ostatki (czy zapusty) to były ostatnie dni chodzenia z przebierańcami - z turoniem, z niedźwiedziem, z innymi maszkarami w zależności od regionu Polski. Z tego co kojarzę, opowiadali mi, że w składzie przebierańców musiał być turoń, dziad i żyd :) - ale ja nigdy zapustnych przebierańców nie widziałam, a opowieści były z dość zamierzchłych czasów. Prawdopodobnie mamy tu nałożenie się kilku zwyczajów, pewnie i postaci wziętych od  kolędników z Bożego Narodzenia - a celem była dobra zabawa i wyproszenie czegoś dobrego do jedzenia albo i paru groszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz