Matura zaczyna się 4 maja, czyli sto dni przed wypada około 24 stycznia (w zależności od przestępności roku). A praktycznie studniówki organizuje się przez cały styczeń i nawet na początku lutego, byle zmieścić się w karnawale. I zwykle (chociaż ostatnio niekoniecznie) jest to któraś karnawałowa sobota, czyli noc z soboty na niedzielę.
Kiedyś studniówki organizowało się w szkole, teraz coraz częściej odbywają się w takiej czy innej imprezowni. Kiedyś większość prac związanych z dekoracją i przygotowaniem jedzenia wykonywały dzieciaki z rodzicami, teraz wszystko się po prostu kupuje gotowe. Wchodzi firma, robi, my płacimy i konsumujemy.
Studniówka niezmiennie zaczyna się polonezem, odtańczonym razem z dyrektorem szkoły i wychowawcami klas - kiedyś był to polonez Ogińskiego odtwarzany z kaset, kaseta się kończyła, polonez stawał, aż kasetę przewinęli i puścili od nowa... - tak naprawdę było na mojej studniówce w zeszłym stuleciu. Teraz wynajdują różne inne polonezy, furorę zrobił polonez z filmu "Pan Tadeusz", słyszałam o polonezie do melodii z "Conquest of Paradise".
Na studniówce zwykle są podziękowania dla nauczycieli, może być część artystyczna typu jakiś kabaret ze szkolnego życia, dużo jedzenia i zabawa do rana. Z alkoholem bywa różnie. I dawniej też różnie bywało.
Zmieniły się także stroje. W nielicznych tzw. "renomowanych" liceach obowiązują jeszcze białe bluzeczki i czarne spódniczki za kolanko - strój obowiązkowy w czasach mojej studniówki. Potem były czarne sukienki - obowiązkowo czarne i z tych co więcej zakrywają niż odsłaniają, pamiętam studniówkę, na której jedna (słownie: jedna) dziewczyna była ubrana w jaskrawy seledyn - i to dziewczyna z tych zaproszonych spoza szkoły, reszta, czyli paręset sztuk, była na czarno. Teraz każdy niemal wszędzie zakłada co chce i odsłania ile chce, zresztą można to wyguglać pod hasłem: studniówka.
Tradycja czerwonych podwiązek kiedyś nie istniała. Może dlatego, że i podwiązki, i pończochy były towarem ekskluzywnym na granicy nieosiągalności. Teraz nie ma studniówki bez zdjęcia dziewczyn prezentujących rzeczony czerwony element garderoby. Ma to podobno wróżyć powodzenie na maturze... Była za to tradycja czerwonych majtek - zakładanych i na studniówkę, i na maturę. Skojarzenia fizjologiczne oczywiste, a wróżba o tyle dobra, że wskazująca, że dziewczyna nie jest w ciąży :P. Czerwona bielizna na studniówce rokowała zatem bezwstydnie bezpośrednio, że do matury będzie można przystąpić, bo nie skoliduje z terminem porodu, na przykład. :P
Ale czerwonych majtek na zdjęciach się nie pokazywało. :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz