o K+M+B i święconej kredzie

a także trochę o święceniu złota i kadzidła.

Od najdawniejszych czasów mojego dzieciństwa w Objawienie Pańskie, czyli w Trzech Króli, w kościołach święciło się kredę, a na drzwiach pisało się K+M+B i numer bieżącego roku.
 Istnieje przypuszczenie, że w komunistycznych blokach obowiązywał biały kolor drzwi po to, żeby ludzie tego nie robili, a jeśli już zrobią, to żeby nie było widać. I rzeczywiście, K+M+B pojawiało się za komuny głównie na drzwiach mieszkań księży.  Potem tradycja stała się powszechniejsza, bo i drzwi zaczęły się pojawiać brązowe.



I wszystko by było super, gdyby nie rozpętana, chyba sztucznie, ze dwa lata temu akcja pod tytułem: "Robisz to źle":

Gazety, portale internetowe, katolickie i wcale nie katolickie, zaczęły bombardować informacją, że pisanie na drzwiach K+M+B jest błędne i należy go natychmiast zaniechać. Lansowano w zamian inny zapis, najlepiej

albo
odwołując się do łacińskiego "Christus Mansionem Benedicat" i przy okazji często zjadając zupełnie znak krzyża. Taki szczegół. Potem wrzeszczano na zapis K+M+B pod byle pozorem, choćby czepiając się kształtu krzyżyków, że z plusami to źle, że to mają być "prawdziwe", wyciągnięte w dół krzyżyki. Rozprowadzano nawet nalepki z modelowym, jedynie słusznym zapisem do naklejenia na drzwi, żeby tylko nie pisać poświęconą kredą. Problem generalnie sztuczny, nie wiem, co miał na celu - zniechęcenie ludzi do oznaczania drzwi? Może. Fakt faktem, w okolicach roku 2015 widzialam kilka napisów przez C, teraz nagminnie wszyscy oznaczający drzwi znowu używają wersji z K.

W każdym razie w tym roku na katolickich portalach można zobaczyć taką informację:
Zapis przez K został usankcjonowany, plusy rozpoznano jako krzyżyki, wszystko jest ok, o co było tyle krzyku?

A jeśli chodzi o błędy. Te śmieszne.
Widywałam zapis matematyczny równania z trzema niewiadomymi: K+M+B=2018 albo wyrażenia algebraicznego na zdjęciu powyżej: K+M+B-2017 na przykład. I co, mam sobie obliczyć? :)))


Widywałam cale drzwi zapisane od góry do poziomu kolan :) zapisami z kolejnych lat:
K+M+B 2001
K+M+B 2002...
i tak w dół do 2018 :).
Widuje się na drzwiach K+M+B z datą tak sprytnie rozmazaną, żeby nie było widać, że to nie 2018 :) - tylko sąsiedzi mijający te drzwi dzień w dzień jakoś za dobrze pamiętają, że to napis jeszcze z 2013 jest. Już lepiej byłoby całkiem zetrzeć datę.

Widuje się nagminnie napisy z przerabianą ostatnią cyfrą.

Ludziu, drzwi ci się nie chce umyć raz na rok, napisać porządnie od początku, czy co? :)))

A przy okazji. Któryś posiadacz komunistycznych, białych drzwi spytał mnie dzisiaj, czy można by poświęcić kolorową kredę. Mam wrażenie, że nic nie stoi na przeszkodzie?

Po co w ogóle święcić kredę i oznaczać drzwi?
Podobno kiedyś miało to znaczenie praktyczne - ksiądz chodzący po kolędzie widział, czy idzie do wierzącego, czy do ateisty. Ale teraz kolęda eee... wizyta duszpasterska zaczyna się tydzień przed Trzema Królami, a definicja wierzącego i niewierzącego nieco się zmieniła od tamtych lat.
Zwyczaj oznaczania drzwi święconą kredą jest (i zawsze był) symbolicznym zakazem wejścia do domu wszelkiemu złu. Z tego samego powodu dymem gromnicy oznaczało się drzwi, okna i piec - wszystkie "wejścia" do środka. Z drugiej strony, ten zapis przyzywa Bożego błogosławieństwa.  Zapis święconą kredą to nie to samo co naklejenie papierowej nalepki, która w żaden sposób pobłogosławiona nie jest.
Jeśli drzwi są zrobione z takiego materiału, że nie da się po nich kredą pisać, bo nie zostają widoczne ślady, można święconą kredę namoczyć. W zwykłej wodzie albo święconej, albo nawet egzorcyzmowanej :), jeśli się taką wodę w domu akurat ma. Zapis mokrą kredą po wyschnięciu powinien być lepiej widoczny.

Kiedyś święciło się samą kredę - zwykła, szkolna kreda połamana na kilkucentymetrowe kawałki leżała do wzięcia na tacach. Teraz dostaje się pakiety kredy z kadzidłem.
Te pakiety mogą zawierać różny skład, poza kawałkiem kredy, który jest tam obowiązkowo.
Jeszcze w 2015 roku były to suszone zioła (wyraźnie widać wrzos i dziurawiec) zmieszane z kryształkami kadzidła. W zeszłym roku i w tym dostałam już z kredą tylko trochę szarego proszku, w którym drobinki o przedziwnych, jaskrawych barwach jednoznacznie kojarzą się ze sproszkowanymi palmami wielkanocnymi?

W każdym razie po sekcji zawartości woreczków z ostatnich 6 lat otrzymałam co następuje:
Jest tu święcona kreda, trochę suszonych ziół, trochę szarego proszku i trochę granulowanego kadzidła-żywicy, przypominającego kadzidło używane w kościołach do trybularzy (kadzielnic). Całość, muszę przyznać, całkiem ładnie pachnie.

Pytanie brzmi: co z tym zrobić? Nawet najmniejszy kawałek święconej kredy po wykonaniu zapisu na drzwiach zostanie na kolejny rok. A co zrobić z resztą pakietu?
Jeden pakiecik proponuję sobie na przyszły rok zatrzymać. Kto wie, może wyskoczy choroba albo coś nam uniemożliwi udział w TrzechKrólowej liturgii - i kreda przyda się jak znalazł.
Posiadacze pieców/kominków mogą kadzidło spalić. Posiadacze ogródków też - przy okazji najbliższego ogniska. Kredę, która pozostała, można też wrzucić w ogień albo zakopać na grządce przydomowego ogródka - rozpadnie się w wilgoci. Raczej nie wyrzucamy poświęconych rzeczy do śmietnika ani do kanalizacji.

A co do obrzędu poświęcenia złota - przed soborem był popularniejszy i bodaj co roku dokonywano go 6 stycznia. Za mojej pamięci uczestniczyłam w takim  obrzędzie jeden raz, przy poświęcaniu kredy i kadzidła ksiądz wymienił także "złoto" wyjaśniając, że poświęcenie obejmuje całe złoto, biżuterię, złote łańcuszki i medaliki, i jakiekolwiek złoto wierni mają przy sobie/na sobie. Takie złoto noszone na sobie/przy sobie też miało chronić przed złem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz