szopki

Bożonarodzeniowa szopka pojawia się 24 grudnia w każdym kościele.

Kościelne szopki są różne, duże lub małe, skomplikowane lub zwykłe, świecące, grające lub ruchome, albo zestawione z niemych, glinianych figurek. Zwykle ustawione są w sianie i między choinkami. Mogą być ludowe albo nowoczesne,
symboliczne albo dosłowne.
Za komuny dobrze widziane były szopki z podtekstem, czyli pasterze mogli przypominać opozycyjnych polityków, Jezusek mógł się rodzić pod zamkniętymi drzwiami takiego czy innego urzędu, a aniołki mogły trzymać jakieś quasiwywrotowe hasło. Na szczęście to minęło i mam nadzieję, że nie wróci.

Oprócz szopek w kościołach są czasem szopki zewnętrzne, ustawiane przed kościołami albo na miejskich placach.

Czasem w takich szopkach są żywe zwierzęta.

No i jeszcze są szopki domowe.
Zestawiane z figurek made in China
albo zrobionych przez dzieciaki z modeliny, upieczonych z ciasta albo wyciętych z papieru.

Figurki do szopki można też uszyć z kawałka lnianej serwety

albo - jeśli dysponuje się formą - odlać z gipsu lub wosku. Zresztą gipsowy odlew, którego można potem używać jako formy, można sobie zrobić w oparciu o kupioną figurkę.

Szopki pojawiają się w domach rzadziej niż choinki, ale są na tyle częste, że widok domowej szopki nikogo nie dziwi. Rokrocznie organizowane są miejskie konkursy na najlepszą szopkę przestrzenną.

No i jeszcze słynne szopki krakowskie, które znam tylko ze słyszenia, i które zawsze były dla mnie niepojętym elementem kulturowym. No, bo tu wszystko jest, tylko nie szopka:
Takich szopek u nas nigdy nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz