poinsecja - gwiazda betlejemska

Poinsecja, kwiat zwany gwiazdą betlejemską albo wigilijną,  pochodzi gdzieś z Meksyku, ale stała się chyba uniwersalnym kwiatem Bożego Narodzenia. W każdej kwiaciarni, w każdym supermarkecie, w wersjach dużych i małych, jedno-i wielokwiatowych, żywych i sztucznych - królują poinsecje. W doniczkach elementy domowego i kościelnego wystroju, te z plastiku w stroikach i wieńcach nagrobnych.

Kwiat Bożego Narodzenia.

Mamy go w domu co roku jakoś od lat dwutysięcznych chyba, w zeszłym stuleciu :) owszem był, ale nie był ani tak popularny, ani tak tani. Boi poinsecja to kwiat jednego sezonu. Tak, można się bawić w przycinanie, okrywanie, żeby miał ciemno, bo na świetle nie "zakwitnie" - ale spory wysiłek włożony w przetrzymanie kwiatka nie zaowocuje nigdy kwiatem kwiaciarnianym. Szklarniowym. Który kosztuje kilka-kilkanaście złotych, więc gra świeczki niewarta.

Najpopularniejsze są poinsecje czerwone, ale istnieją białe, żółtawe, różowe. Nawet czerwone w różnych odcieniach. Najpopularniejsze zawsze były - i są - czerwone.

Legenda o poinsecji mówi, że w Meksyku, kiedy wszystkie dzieci przynosiły Jezuskowi dary do kościelnego żłobka, jedna uboga dziewczynka nie miała nic, i chciała Mu chociaż kwiatków narwać. Ale była zima i żadne kwiatki nie kwitły. Więc dziewczynka narwała liści poinsecji, zawinęła je w coś tam przed chłodem (a może żeby rówieśnicy się nie śmiali?) i niosła je do kościoła - a poinsecja ma całkiem ładne liście, zielone, żyłkowane. A kiedy odwinęła w kościele swój bukiet, żeby go położyć przy żłobku, okazało się, ze liście zmieniły kolor na piękną czerwień.

To tylko legenda, ale poinsecja naprawdę jest rośliną krótkiego - bardzo krótkiego i bardzo ciemnego - dnia, i przebarwia się tylko w ciemnościach.
W szklarni można jej stworzyć precyzyjnie takie warunki, jakich potrzebuje. W domu trudniej. Poza tym poinsecje są często produkowane tak, żeby wytrzymały z biedą do Nowego Roku, potem klapią i niewiele da się z tym zrobić. A nawet jeśli, to poinsecja będzie wypuszczać tylko zielone, zwykle jasnozielone, liście. Same w sobie ok, ładne. :)

Kolorowe "kwiaty" poinsecji to wybarwione liście - przykwiatki. Prawdziwy kwiat jest w środku, malutki i niepozorny, żółtawobury. Kupując poinsecję warto mu się jednak przyjrzeć - żółty, żywy kwiatek rokuje lepiej dla trwałości całej rośliny niż kwiatek bury, przyschnięty.

Poinsecję ustawiamy w miejscu nie bezpośrednio nasłonecznionym, ale widnym, i nie w przeciągu ani na miejscu, gdzie otwieramy okno, a na dworze ziąb albo mróz. Podlewamy raczej do podstawki. Bywa, że poinsecja już na drugi dzień po przyniesieniu do domu traci liście. Bywa, że łapie drugi oddech i przestaje tracić, a nawet wypuszcza nowe.


No i jeszcze o trującym soku. Tak, poinsecja _jest_ rośliną trującą. Należy do wilczomleczy, roślin o trującym soku mlecznym. Nie nadaje się do spożycia :P, ale nikt myślący poinsecji przecież jadł nie będzie. Trzeba uważać, żeby ręką ubrudzoną w soku poinsecjowym nie zatrzeć oka, a jak ktoś ma wrażliwą skórę, to po kontakcie z sokiem natychmiast umyć ręce. Jeśli się posiada zwierzę z tych obgryzających wszystko, co stanie na drodze, lepiej poinsecję zabezpieczyć - albo nie kupować wcale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz