Z okazji świąt narodowych w miejscach pamięci, przy pomnikach i na grobach żołnierzy (najsławniejszym jest chyba Grób Nieznanego Żołnierza) składamy kwiaty w barwach narodowych, często z biało-czerwoną wstążeczką.
Kiedyś były to zwykle goździki... jedne z popularniejszych kwiatków komunizmu.
Komunistyczne goździki występowały w dwóch podstawowych odmianach barwnych: czerwone i różowe :). Białe i czerwone goździki w kwiaciarni, zwłaszcza 11 listopada i 3 maja, które były wtedy dniami roboczymi, były już niemal otwartą deklaracją nieprawomyślności właściciela kwiaciarni. :) Tak sami jak osoby, która takie kwiaty nabyła i składała. BTW, święto niepodległości w komunie było 22 lipca.
A z Grobem Nieznanego Żołnierza to w ogóle ciekawie było.
Stoi on sobie w Warszawie, na Placu Piłsudskiego (niegdyś Placu Zwycięstwa), jakoś od lat 1920-tych, a spoczywa w nim nieznany... obrońca Lwowa. Sic. Oczywiście, że za komuny nic na temat Nieznanego Żołnierza nie było wiadomo - nieznany i już. :) W przedszkolu i podstawówce insynuowano, że pewnie to któryś z poległych w drugiej wojnie światowej... Składano mu na ogół czerwone goździki wśród powiewających czerwonych flag. Czerwonych musiało być więcej niż biało-czerwonych.
I jeszcze kotyliony.
Kolejna tradycja, którą próbowano nam wprowadzić - noszenie w święta narodowe misternie ułożonych (i zszytych) białych i czerwonych wstążeczek, czasem z orzełkiem.
Wydaje mi się, że biało-czerwone kotyliony mają związek z biało-czerwonymi wstążeczkami, które Polacy podobno przypinali sobie na płaszczach, kiedy Piłsudski wracał do Warszawy, a w polskich miastach masowo powstawano przeciw zaborcom - po prostu żeby się rozpoznać i nie wybić swoich.
Próbowano rozpowszechnić kotyliony, wprowadzając naukę układania i zszywania białych i czerwonych wstążeczek do przedszkoli i szkół. Nie przyjęło się. Czasem kotylion nosi prezenter w telewizji, czasem - rzadko - któryś z przemawiających na uroczystościach patriotycznych dostojników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz