o komarach, meszkach, muszkach

i innym gryzącym paskudztwie trochę - bo masowo pojawia się w czerwcu.
W ogóle komary i cala ta owadzia reszta pojawia się falami, związanymi z pogodą. Najczęściej mamy dwie megafale gryzących owadów w roku, na początku lata, a potem w sierpniu.

Komary znamy wszyscy. Lata, brzęczy (zwlaszcza w nocy w niewiarygodnie wysokich tonacjach) i gryzie, powodując straszliwe swędzenie czerwonego bąbelka. Jeśli nie ma się jakiejś specjalnej alergii na komary, bąbelek i swędzenie samoczynnie znika po dwóch dniach, ale to nie powód, żeby takiego komara lubić. Gryzą samice komarów, bo potrzebują białka krwi, żeby wykształciły się w nich jaja, z których wylęgną się nowe pokolenia komarów (i komarzyc). Panowie komary piją soczki roślinne.

Z komarzych jajek wylęgają się larwy, które każdy widział, ale rzadko kto wie, co to jest. Larwy żyją w wodzie (w stawach, ale i w beczkach z deszczówką), wisząc sobie głową w dół, a ogonkiem (rurką oddechową) dotykając powierzchni. Zaniepokojone odrywają się od powierzchni wody i pływają wijącymi ruchami, ale zaraz wracają znów pod powierzchnię. Czasem można zobaczyć i poczwarki komara - są grubsze i okrągłe, pływają główką do góry, a ogonek mają zakręcony.


 Inna gryząca zaraza to meszki. Meszki to małe muchy (kilka milimetrów), które gryzą boleśniej niż komary i ugryzienie pozostaje zwykle na pamiątkę dłużej niż po komarach. Do tego meszki włażą kompletnie wszędzie i potrafią ugryźć w miejsce, do którego komar by nie dotarł. Kiedy byłam mala, karmiono nas opowieściami, jak to meszki zagryzają krowy na pastwisku - ale nie jestem pewna, czy to prawda. Meszki potrafią nie reagować na popularne środki od komarów, a domowe sposoby, jak słynne smarowanie się olejkiem waniliowym, też specjalnie ich nie odstraszają.

I komary, i meszki najbardziej gryzą (i najwięcej ich jest) tam, gdzie jest wilgoć i cień. Są w lasach, nad brzegami rzek i stawów, w parkach i na skwerach. Jednak i w pełnym słońcu i przy plus 30 stopniach Celsjusza potrafią kąsać bez miłosierdzia na miejskiej ulicy. W wielu miastach przeprowadza się akcje odkomarzania, czyli trucie komarów chemią - pryska się miejskie trawniki jakimś czymś, po czym liczba insektów (za jakiś czas) podobno maleje. Odkomarzanie ma swoich zajadłych zwolenników i przeciwników. A podobno najlepszymi naturalnymi odkomarzaczami są jerzyki.

Potrafią też ugryźć większe muchy (zawsze u nas mówili, że jak muchy gryzą, to będzie deszcz). Na wsiach, szczególnie w miejscach, gdzie hoduje się konie, gryzą gzy, ślepaki i bąki - obrazki patrz gugle.

Kiedyś żadnych środków odstraszających nie znaliśmy i wszystkie dzieciaki biegały całe lato równo pogryzione przez owady, bąbel na bąblu, i podrapane do krwi, i nikt się tym specjalnie nie przejmował. W dniach szczególnie gęstego wylotu meszek smarowali nas jakimś pachnącym spirytusem czy perfumami, co podobno miało owady odstraszać. Pewnie przy okazji dezynfekowało ranki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz