Rodzina wyciągnęła go z więzienia i wyprawiła na Zachód, żeby się znowu w jakie kłopoty nie wpakował. Był we Francji i w Belgii, tam odkrył w sobie talent malarski. W Monachium ukończył ASP. W 1874 r., po amnestii, wrócił do Polski. I malował.
Jakoś koło 1880 roku Adam postanowił rzucić malarstwo i wstąpił do nowicjatu jezuitów. Nie wytrzymał. Dopadła go depresja, wyszedł. Wymyślił sobie, że zostanie tercjarzem franciszkańskim. Potem przeniósł się do Krakowa i zajął ubogimi. W 1888 roku złożył formalne śluby tercjarskie. Potem ze zgromadzonych wokół siebie przyjaciół stworzył zakon albertynów, czyli Zgromadzenie Braci III Zakonu św. Franciszka Posługujących Ubogim. Niedługo potem powstały też albertynki. Posługiwali oni w domach dla ubogich, zakładali przytuliska, organizowali jedzenie.
Albert zmarł w 1916 roku na raka. Kanonizowany w 1989 r., jest patronem pomagających ubogim, a także artystów malarzy. Kościół obchodzi jego wspomnienie 17 czerwca.
Albertyni (zdjęcie z internetu) noszą brązowe, franciszkańskie habity z białymi sznurami i z charakterystyczną pelerynką, zakładaną na uroczyste momenty.
Innym dziełem świętego Brata Alberta są schroniska jego imienia, prowadzone często przez świeckich, przeznaczone dla bezdomnych. Troskę o potrzebujących wyraża najsłynniejsze powiedzenie Brata Alberta, że "trzeba być dobrym jak chleb". Najsłynniejsza opowieść o Bracie Albercie to "Brat naszego Boga", dramat napisany przez Karola Wojtyłę, czyli późniejszego św. Jana Pawła II.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz