Kiedy byłam mała, wiesiołek robił właśnie karierę jako cudowna roślina lecząca wszystko (coś jak teraz jagody goji :).
Konkretnie wszystko miał leczyć olej z nasion wiesiołka, a od biedy same nasiona. Pamiętam, jak moje ciotki w jesieni zbierały otwierające się nasienniki i wybierały te nasionka, i jadły, i próbowały karmić resztę rodziny.
Wiesiołki zaczynają kwitnąć w czerwcu. Kwitną na żółto, ale kwiaty otwierają się w nocy, w dzień zwykle są stulone. Wiesiołki są zapylane przez nocne motyle, często są to ogromne, widowiskowe i aż trochę straszne w swym ogromie czarne zawisaki.
Wiesiołek rośnie wszędzie gdzie tylko się da, czyli gdzie tylko go nie wykoszą. Jest na nieużytkach, przydrożach, obok torowisk.
Cechą charakterystyczną wiesiołka są sterczące przy łodydze nasienniki, z których jesienią wysypią się nasionka, zawierające ów cenny olej.
Niektórym zdarza się pomylić wiesiołka z dziewanną. Dziewanna rośnie w mniej więcej podobnych miejscach o dorasta do mniej więcej podobnej wysokości, i też kwitnie na żółto. Ma jednak omszone, srebrne liście, a kwiaty ułożone w ścisłe kłosy i otwarte w dzień.
Dziewanna też była uważana za roślinę leczniczą. Suszyło się jej żółte kwiatki, a potem robiło z nich napar, który działał przeciwzapalnie i wykrztuśnie, albo macerowało się kwiatki w oleju, który miał mieć właściwości gojące rany.
Dziewannę czasami spotyka się w ogrodach, bo bywa całkiem dekoracyjna.
Czasami gdzieś w dziczy można spotkać mniej widowiskową dziewannę drobnokwiatową:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz