nabożeństwa czerwcowe i litania do Serca Jezusa

Nabożeństwa czerwcowe odprawiane są każdego dnia w czerwcu, u nas wyłącznie w kościele (nie słyszałam o tradycji nabożeństw czerwcowych w plenerze), zwykle przed wieczorną mszą lub po niej. Nabożeństwo czerwcowe trwa około pół godziny i wzorowane jest na nabożeństwach majowych - i z grubsza składa się z tych samych elementów. Zaczyna się wystawieniem Najświętszego Sakramentu, potem jest litania do Serca Pana Jezusa: tekst :klik: - zwykle śpiewana, po niej może być modlitewka wzorowana na "Pod Twoją obronę", ewidentna hm średnio udana przeróbka :P (tekst w podanym wyżej linku pod tekstem litanii), może być akt poświęcenia Sercu Jezusa :klik:, a potem następuje jedna z tych nabożnych a niewiele wnoszących czytanek, które znamy mniej więcej z nabożeństw majowych. Na koniec mamy pieśń "Przed tak wielkim Sakramentem", błogosławieństwo, ksiądz chowa Najświętszy Sakrament do tabernakulum, koniec.

Kiedyś obowiązywała zasada, że na nabożeństwie czerwcowym się cały czas klęczy, za wyjątkiem słynnych czytanek, na które można było usiąść lub wstać. Teraz większość ludzi siada na litanię, co kiedyś było nie do pomyślenia - i tu okazywała się "waga" litanii do Serca Pana Jezusa, uważanej za "ważniejszą" niż litania do Matki Bożej, podczas odmawiania/śpiewania której godziło się usiąść. :) Teraz większość ludzi klęka dopiero na "Baranku Boży".
Litania do Serca Pana Jezusa, oprócz nabożeństw czerwcowych odmawiana także w pierwsze piątki miesiąca, składa się z 33 wezwań, na które odpowiadamy "zmiłuj się nad nami". Po litanii jest werset "Jezu cichy i pokornego Serca" - odpowiada się: "uczyń serca nasze według Serca Twego".

W oktawie Bożego Ciała nabożeństwa czerwcowe zawierają w składzie procesję z Najświętszym Sakramentem jeden raz wokół kościoła, zwykle zamiast nabożnej czytanki.
Na początek i na koniec nabożeństw czerwcowych śpiewa się pieśni o Sercu Jezusa. Na koniec jest to zwykle "Najświętsze Serce Boże, poświęcamy Ci".




Kiedyś chodzenie na nabożeństwa czerwcowe było całkiem w modzie, nie aż tak niezwykle modne, jak chodzenie na nabożeństwa majowe :), ale w dobrym (nabożnym) tonie. Że rzadko kto przy okazji zostawał na wieczornej mszy (co modne nie było), to inna sprawa. Z tych czasów pochodzi żart o księdzu, który przekonując wiernych (a w zasadzie wierne nabożne niewiasty :P) do pozostania jednak na mszy, argumentował, że "te pół godziny i tak nikogo nie zbawi". :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz