tatarak

Tatarak to roślinka nadwodna, zarastająca brzegi jezior, stawów i rowy. Podobno mówią na niego też: ajer (ale nie od ajerkoniaku, koniak jest od niemieckich jajek :). No ale u nas tak nie mówią - i u nas zresztą w ogóle tataraku jakoś nie ma, ale o tym za chwilę.

Podobno tatarak jest w Polsce gatunkiem pospolitym i inwazyjnym, acha. Podobno przybłąkał się do Polski razem z Tatarami i Turkami podczas pamiętnych najazdów. Kłopot z tatarakiem jest taki, że to roślina-mutant, zwykle tetraploid (>gugle) i przez nasiona się nie rozmnaża, więc jak go nie ma to nie ma, kaczka jego nasion z innego stawu nie przeniesie. Trzeba by przenieść kawałek kłącza.

Tatarak jest podobno jadalny i stosowany przy produkcji kosmetyków. A w polskiej tradycji jest ozdobą domów i podwórek na Zesłanie Ducha Świętego. W dni przed Zielonymi Świątkami na targach do dziś pojawiają się panie sprzedające tatarak - lub coś tatarakopodobnego. Dziś ustawia się go w bukietach, kiedyś wysypywało się tatarakiem podwórza, chodniki, ścieżki i schody. Podobno kiedyś była to nawet nie tyle dekoracja, co obrzęd, który miał chronić przed gradobiciem. Pamiętam, jak moja babcia spod wschodniej granicy na Zielone Świątki tak właśnie wysypywała podwórze tatarakiem. Nie mam pojęcia, czy to był prawdziwy tatarak.
Prawdziwy tatarak pachnie tatarakiem :) i ma charakterystyczne zielone kolby, nigdy nie kwitnie tradycyjnym "kwiatem" i nie wytwarza nasion. Z braku prawdziwego tataraku u nas najczęściej używa się (o ile się używa:) podobnych roślin szuwarowych, najczęściej liści (przekwitniętego już na Zielone Świątki) kosaćca żółtego albo podobnych roślin szuwarowych. O kosaćcu żółtym pisałam przy okazji irysów - liście kosaćca (na zdjęciu poniżej) mogą nieźle imitować liście tataraku.

 I nawet da się na nich grać.
Od zawsze pamiętam, że kiedy babcia przynosiła tatarak do rozsypania na podwórzu, wybierała liście do grania. Niestety, gugle nie znają hasła "grać na tataraku" :P...
Do grania trzeba było tatarak (albo irys, jako wyrostek nieźle grałam u nas na liściach kosaćca żółtego) wyrwać z błota u samej nasady, z różową końcówką i często z kawałkiem korzenia. Potem trzeba było oderwać jeden liść (znowu: u samej nasady), opłukać go z błota i z takiego charakterystycznego śluzu i instrument był gotowy. Liść do grania musiał być mokry. Trzeba było zasysać powietrze z liścia od tej strony, gdzie blaszka liściowa łączy się z dwu stron (tworząc taką pochewkę, która obejmowała kolejne, wewnętrzne liście). Liść wydawał wtedy piszczące dźwięki, trochę jak piszczenie dzikich ptaków. Dzieci grały na tataraku w Zielone Świątki i potem, bawiąc się latem na podmokłych łąkach. Dla dorosłych była to zabawa sezonowa, tylko w Zielone Świątki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz