bierzmowanie

 Z Zesłaniem Ducha Świętego tematycznie łączy się sakrament bierzmowania - teoretycznie udzielany przez okrągły rok, praktycznie zwykle w maju, teraz na koniec pierwszej klasy szkół ponadgimnazjalnych. Sakramentu bierzmowania udziela miejscowy biskup. Można go udzielić katolikowi ochrzczonemu, po spowiedzi i po pierwszej komunii. Bierzmowanie przyjmuje się jeden raz w życiu - wystarcza na zawsze. Tak zwany chrzest w Duchu Świętym nie jest bierzmowaniem ani żadnym sakramentem katolickim.

Sakrament bierzmowania ma służyć umocnieniu wiary mocą darów Ducha Świętego - kiedyś łączyło się to z wylotem podrośniętego dziecka z domu. Mówi się, że jest to "sakrament dojrzałości chrześcijańskiej", ale teraz sami mówiący już się z tego śmieją. Mówi się też, że jest to "sakrament pożegnania z Kościołem przyjmowany uroczyście w obecności biskupa", bo następnym razem (o ile ktoś się nie zdecyduje na kościelny ślub i/lub na chrzest dziecka) w kościele pojawimy się na własnym pogrzebie albo przy podobnej równie hucznej okazji. I w wielu wypadkach rzeczywiście tak bywa.

Sakrament bierzmowania polega na tym, że biskup rysuje bierzmowanemu na czole krzyżyk olejem świętym. Dzieje się to w czasie mszy, po odnowieniu przyrzeczeń chrzcielnych i po modlitwie biskupa (i odprawiających z nim mszę księży) przyzywającej Ducha Świętego. U nas bierzmowani ustawiają się rządkiem w postawie stojącej, za każdym z nich stoi świadek, kładąc mu rękę na ramieniu, a biskup przechodzi od jednego do drugiego, rysuje ten krzyżyk i mówi każdemu: "Przyjmij  znamię daru Ducha Świętego". Bierzmowany odpowiada: "Amen". Na to biskup: "Pokój z tobą". Bierzmowany odpowiada: "I z duchem twoim". I tyle.

Świadkiem bierzmowania można być pod następującymi warunkami:
- skończone 16 lat
- przyjęte sakramenty chrztu, pokuty, Eucharystii i bierzmowania w Kościele katolickim
- świadectwo bycia wierzącym i praktykującym katolikiem, w praktyce karteczka o odbytej spowiedzi (można ją dostać w swojej kancelarii parafialnej albo od kandydata do bierzmowania)
- podobno świadek powinien być tej samej płci co bierzmowany, ale nie jest to reguła, tak samo może, ale nie musi być to rodzic chrzestny
- świadkami bierzmowania nie mogą być rodzice.

Do bierzmowania większość dzieciaków wybiera sobie nowe imię, którym biskup zwraca się do kandydata w czasie rysowania tego krzyżyka - ale znowu, nie jest to obowiązek i można pozostać przy imieniu z chrztu. Oczywiście, że są przypadki robienia sobie z tych imion dobrej zabawy, a nie wybierania poważnego patrona, który ma się mną od tej pory zajmować, bo go sobie wybrałem. Pamiątką bierzmowania jest zwykle krzyżyk, taki większy, który można powiesić na ścianie. Rzadko obowiązuje jakieś ustalone ubranie do bierzmowania, ma być przyzwoite i w miarę eleganckie.

Przygotowanie do bierzmowania to cała epopeja, a dyskusje na temat jej sensowności/nadania jej sensu nie mają końca. Bywa, że dzieciaki cały rok latają ze specjalnymi indeksami, potwierdzającymi uczestnictwo w katechezie i w kościelnych nabożeństwach wszelakich, i przystępowanie do spowiedzi. Oczywiście, że bywa, że tylko latają, a nie uczestniczą. :P Bywa, że indeksy nie są wymagane, dlatego dzieciaki mogą trochę zakombinować przy wyborze parafii mającej ich do bierzmowania przygotować. Zwykle oprócz katechezy szkolnej organizowane są katechezy na parafiach, bezpośrednio przed bierzmowaniem wymagana jest spowiedź.

A jak było dawniej? No też różowo nie było. Bierzmowani byliśmy na koniec 8 klasy podstawówki (wiek wyfrunięcia z domu). Obowiązywała biała bluzka/koszula i czarna/granatowa spódnica/spodnie, mieliśmy też czerwone szarfy przez ramię z wyhaftowanym na żółto imieniem z bierzmowania. Przygotowanie też nie było takie różowe: mieliśmy godzinę w tygodniu katechezy na parafii i kilka prób przed samą uroczystością w kościele, i nic poza tym. Mieliśmy za to egzamin z wiedzy katechizmowej, dość poważnie traktowany, niektórzy podchodzili kilka razy - ale finalnie chyba wszyscy chętni i tak musieli w końcu zdać :P. Pamiętam, jak chodziliśmy w kółko po szkolnym korytarzu i w dniu egzaminu, który miał być po południu, od razu po lekcjach, ku konsternacji nauczycieli powtarzaliśmy ten pacierz i katechizm na cały głos chórem :).

Z ciekawostek: jeszcze wcześniej niż ja byłam bierzmowana (ale pamiętam, że tak bierzmowano mojego starszego brata) biskup po narysowaniu tego krzyżyka na czole klepał delikwenta w policzek (podobno kiedyś było to rasowe uderzenie w twarz) - zwyczaj przejęty bodaj z obrzędów feudalno-średniowiecznych, podobno miał symbolizować gotowość podjęcia cierpienia dla Chrystusa. A jeszcze wcześniej, za głębokiej komuny stalinowskiej, jak biskup przyjechał na parafię, to bierzmował na raz wszystkich od po pierwszej komunii do plus nieskończoności wieku, "bo ja nie wiem, kiedy następnym razem będę mógł tu przyjechać". I żadnego przygotowania w ogóle nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz