o czasie letnim

Z czasu zimowego (który w Polsce jest czasem słonecznym, "prawdziwym") na czas letni (DST) przechodzimy - jak cała Unia Europejska - w ostatnią niedzielę marca. Poganiamy wtedy wskazówki o jedną godzinę, przestawiając (teoretycznie) zegarki z 2 na 3 w nocy. W praktyce budzimy się z nieprzestawionymi zegarkami i wściekamy, konstatując, że jest za pięć dziesiąta, a nie za pięć dziewiąta, na przykład. :)))

Większość ludzi nie lubi zmiany czasu. Rozregulowuje się przez to cały dzienny rytm i człowiek zupełnie nie wie, kiedy ma
wstawać, jeść, pracować, odpoczywać czy iść spać. Adaptacja potrafi trwać ponad tydzień. :P

O ile pamiętam, zmiana czasu była u nas od bardzo dawna (bodaj za wyjątkiem stanu wojennego), ale nie jestem pewna, czy następowała w tym samym terminie co teraz. Pamiętam kilkakrotne jęczenia zaprzyjaźnionych ludzi z neokatechumenatu, którzy w związku ze skróceniem nocy nie wyrabiali się z Paschą - czyli zmiana czasu musiała przynajmniej kilka razy wypaść w noc z Wielkiej Soboty na Wielkanoc... czy była to wtedy ostatnia niedziela marca? Być może, nie pamiętam.

Podobno obecnie postuluje się o odejście od zmian czasu i krążą pogłoski, jakoby następna zmiana (w październiku) była (przynajmniej na jakiś czas?) ostatnią.
Ja jestem za.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz