szaruga jesienna

 Szarugą nazywamy zimną, deszczową część jesieni, kiedy drzewa prawie całkowicie pogubiły już liście, a w nocy zdarzają się pierwsze przymrozki. Zdarza się, że pada deszcz ze śniegiem albo marznący deszcz, ale śnieg, jeśliby spadł, jeszcze się nie utrzymuje. W nocy i rano często występują gęste, mlecznie (i zimne) mgły. Zwykle szaruga nadchodzi w ostatnich dniach października, jeśli pogoda jest łaskawa, to złota jesień przeciąga się na początek listopada. 

Szaruga jesienna jest bodaj najmniej przyjemną u nas porą roku. Dni są krótkie i ciemne, a do tego zimne i mokre. Pod nogami mielą się gnijące opadłe liście wdeptane w błoto i czasem w mokry śnieg. Wielu ludzi choruje na przeróżne infekcje. Do tego z każdym dniem jest coraz zimniej i ciemniej - i tak aż do końca grudnia.

Szaruga kończy się zasadniczo z nadejściem zimy, czyli dłuższego okresu z mrozem i czasem nawet ze śniegiem. Bywa, że zima nie bardzo chce nadejść i coś, co przypomina szarugę jesienną przechodzi niemal bezpośrednio w przedwiośnie...

ostanie jesienne grzyby

 wyrastające podczas pierwszych przymrozkach, to gąski i boczniaki.

Boczniaki znamy ze sklepów - jako jaśniutkie boczniaki ostrygowate sprzedawane na wagę lub w pudełeczkach jak pieczarki. Jedni je lubią, inni nie, ale nie wszyscy wiedzą, że boczniaki rosną u nas dziko. Wyrastają gromadnie lub piętrowo na martwym drewnie. Szczególnie lubią stare, na wpół obumarłe orzechy włoskie lub nawet obcięte tuż przy ziemi orzechowe pnie.

Dzikie boczniaki można bez większych obaw zbierać i przygotowywać do zjedzenia, jeśli ktoś je lubi. Są na ogół ciemniejsze niż te ze sklepu, czasem brunatne, czasem ciemnoszare. Na spodzie mają charakterystyczne szerokie blaszki. Pojawiają się zawsze tylko późną jesienią, co znacznie zwęża możliwość pomylenia ich z czymkolwiek.  Jeśli rosną na pniu ściętym tuż przy ziemi, mogą wyglądać tak:



Z gąskami jest trudniej, bo występują w wielu gatunkach i odmianach i niektóre można jeść, innych nie. Zbierając gąski, trzeba dokładnie wiedzieć, co się zbiera, żeby nie uraczyć się ostatnim posiłkiem w życiu. Jeśli zbieracz nie jest pewny, gąski lepiej sobie darować (albo kupić od kogoś, kto się na nich zna).

U nas zbiera się najczęściej gąski żółte, zwane zielonkami, lub szare/siwe, czyli niekształtne. Oba gatunki są podobne do gąsek trujących. Gąska żółta powinna być raczej krępa - jej trujący sobowtór ma cienką nóżkę i cieńszy kapelusz. Natomiast gąska siwa powinna być raczej chuda. Jej krępy sobowtór może zatruć.

Gąski rosną w lasach iglastych, pod sosnami, i często są schowane w igłach i w piaszczystej ziemi. Czasem nie widać ich wcale, tylko opadłe igliwie trochę odstaje. Dlatego gąski trzeba przez przygotowaniem dokładnie umyć.
Z gąsek robi się słynne gąski w occie, czyli grzybki marynowane, można przerobić je na sos albo ugotować z nich zupę grzybową. 


o dyniach

 

Dziś mamy kilkanaście gatunków dyń nadających się na zupę, frytki, konfitury, pure i na co nie jeszcze. Dynia robi za dekorację październikową, a w wersji z powycinanymi oczami i zębami za atrybut Halloween - święta, które niektórych przyprawia o dreszcze, innych o niestrawność, a większość ludzi i tak je ignoruje.

Kiedyś dynie uprawiano głównie na pestki i były to albo wielkie, zielone dynie, albo trochę mniejsze pomarańczowe (ale z hokkaido nie miały nic wspólnego). 

Dynie rosły w ogrodzie, czasem na ogrodowym kompoście, aż do jesiennych mrozów. Potem lądowały w stodole na klepisku, a w czasie zimowej nudy jakiś rodzinny siłacz szedł do stodoły z siekierą, dynię ćwiartował, pestki wypruwał i zabierał do domu. Tam suszono je rozłożone na gazecie i przegryzano w zimowe wieczory. Pozostałą skorupkę dyni najczęściej zjadały gospodarskie zwierzęta. Czasem kawałek takiej dyni starty na tarce lądował jako uzupełnienie mlecznej zupy z kluskami, czasem inny kawałek pomarańczowej dyni po przerobieniu na pure lądował w pieczonym właśnie cieście, żeby było bardziej żółte. O konfiturach z dyni słyszeliśmy, ale u nas nikt nigdy ich nie robił. 

o zegarach i zegarkach

 W dzisiejszych ciężkich czasach albo wcale nie mamy zegarków, bo korzystamy z komórek, albo nosimy zegarki sportowe czy tam smartwatche. Większość z nich wyświetla godzinę w systemie cyferkowym. Dochodzi do tego, że dzieciaki z co młodszych pokoleń zupełnie nie umieją odczytać czasu z zegarka ze wskazówkami. 

Kiedyś innych zegarków nie było. W domu zwykle na stole albo na regale stał budzik.





Budzik potrafił mieć rzymskie cyfry na tarczy, żeby było trudniej. 

Z tyłu miało toto cztery pokrętła: do nakręcania zegara, do nakręcania dzwonka, do ustawiania wskazówek i do ustawiania dzwonka. Ten dziwny łuk zawierał wskaźnik, który można było przesuwać po łuku, delikatnie przyspieszając lub zwalniając chodzenie zegara. Jeśli fabrycznie się spieszył, przesuwało się wskaźnik na minus. A ten guzik na wierzchu służył do wyłączenia dzwonka. Funkcji drzemka nie przewidziano.

Oczywiście, że wszystkie dzieciaki pasjami rozkręcały te budziki, pragnąc dowiedzieć się, co mają w środku. Dla ciekawych - miały dużo zębatych kółek. 

Na ścianie też wisiał zegar, który potrafił wybijać godziny,


a czasem zegar z kukułką, wyskakującą na sprężynie o każdej pełnej godzinie i kukającej, na przykład  o północy 12 razy. Koszmar. 


Każdy domownik po skończeniu 8 lat nosił na nadgarstku zegarek z tarczą i wskazówkami, zwykle produkcji radzieckiej. Zegarek był standardowym prezentem na I komunię.


 Całe to ustrojstwo trzeba było systematycznie nakręcać, żeby chodziło. 

Kiedy byłam w jakiejś 5-6 klasie podstawówki, pojawiły się pierwsze zegarki elektroniczne na baterie. Wyświetlały godzinę cyferkami, miały stoper, były podświetlane, 

w wersji eksklusiw miały kalkulatorek i wygrywały melodyjki - i psuły się na tyle szybko, że przeciętny uczeń przerobił ich kilka, zanim skończył szkołę. 



Zdążyłam dorosnąć, zanim pojawiły się porządniejsze zegarki na baterie, ale już z tarczą i wskazówkami. 

święty Juda Tadeusz

 

Święty Juda Tadeusz, znany jako święty od spraw beznadziejnych, był jednym z apostołów. Był krewnym Jezusa, bratem świętego Jakuba. Biblia wspomina o nim kilkakrotnie, jest on autorem jednego z listów wchodzących w skład Nowego Testamentu. Podobno głosił ewangelię w Azji i poniósł tam śmierć męczeńską. 

Kult świętego Judy Tadeusza jako patrona od spraw beznadziejnych znany jest w Polsce od XVIII wieku. Jest patronem medyków. Rysują go z portretem Jezusa, z którym łączyło go ponoć rodzinne podobieństwo, albo z pałką, którą miał zostać zabity.  W liturgii święto świętego Judy Tadeusza jest 28 października. 

jesienna zmiana czasu

 

Obecnie zmieniamy czas z letniego na zimowy w nocy z soboty na niedzielę w ostatni weekend października. Teoretycznie przestawiamy zegarki z trzeciej na drugą, praktycznie elektronika coraz częściej przestawia się automatycznie, a zegarki mechaniczne przestawiamy przed pójściem spać w sobotę, np. z 23.00 na 22.00, albo po obudzeniu się w niedzielę, np. z 9.00 na 8.00. Tak czy siak, mamy dobę dłuższą o godzinę, czyli możemy na przykład godzinę dłużej spać.

Nie zawsze tak było. W latach dziewięćdziesiątych, na przykład, przestawiało się zegarki w ostatni weekend września, czyli miesiąc dłużej zmrok zapadał za wcześnie. Bo jesienne przestawienie czasu skutkuje przede wszystkim skróceniem dnia - ciemno robi się praktycznie od razu po przyjściu z pracy. 

Większość ludzi źle funkcjonuje w dniach bezpośrednio po przestawieniu zegarów i dyskusje o zaprzestaniu zmian czasu trwają nieustannie od lat, póki co bez skutku. A przy okazji: czasem rzeczywistym dla Polski jest właśnie czas zimowy. To czas letni wprowadzono sztucznie, aby "zaoszczędzić" światło słoneczne. Ale podobno cała teoria o tym oszczędzaniu nie weryfikuje się w praktyce.