poziomki jak dawniej

 Właśnie pojawiły się poziomki.



Kiedyś jedliśmy je tak:


To jest dzwonek brzoskwiniolistny, może być biały albo błękitny. Te dzwonki dość pospolicie rosły w tych samych lasach, w których rosły poziomki.


Zrywało się taki kwiatek, paznokciem usuwało się słupki i pręciki, a w środek nakładało się poziomki.


To były nasze lody - w świecie, w którym lodziarnia była kilkanaście kilometrów stąd. Takiego poziomkowo-dzwonkowego loda zjadało się z dzwonkowym wafelkiem, odgryzając i wyrzucając samo tylko dno kwiatu, zielone i twarde. 

Nie zdarzyło się, żeby ktoś po takim posiłku umarł czy nawet zachorował. W epoce mody na jadalne kwiaty może wróci moda na dzowonkowe lody z poziomkami?

Niedziela Palmowa

 W tym roku próbowałam poklasyfikować widziane dziś palmy.

Najwięcej u nas zawsze było (i jest) palm typu wileńskiego, z farbowanych na kolorowo traw, kłosków, nieśmiertelników i innych suszków.




Druga kategoria to ludowe podróby palm wileńskich: z suszków i traw, ale nie tak finezyjnie złożone:


Trzecia kategoria to palmy ludowe na bazie bukszpanu:



Czwarta, u nas od niedawna - z bukszpanu z bibułowymi kwiatkami zamiast suszków:


Kategoria piąta, coraz modniejsza: palmy ekologiczne. Niefarbowane, w naturalnym układzie.


Kategoria szósta: palma-bukiet.



I kategoria siódma, nieco hm ekstrawagancka: kompozycja na liściu palmy lub sagowca.


W tym roku nie widziałam w kościele ani jednej palmy robionej na zająca z uszami na górze ani tym podobnych dziwadeł - może były na mszach dla dzieci. A może wychodzą z mody.

szaruga jesienna

 Szarugą nazywamy zimną, deszczową część jesieni, kiedy drzewa prawie całkowicie pogubiły już liście, a w nocy zdarzają się pierwsze przymrozki. Zdarza się, że pada deszcz ze śniegiem albo marznący deszcz, ale śnieg, jeśliby spadł, jeszcze się nie utrzymuje. W nocy i rano często występują gęste, mlecznie (i zimne) mgły. Zwykle szaruga nadchodzi w ostatnich dniach października, jeśli pogoda jest łaskawa, to złota jesień przeciąga się na początek listopada. 

Szaruga jesienna jest bodaj najmniej przyjemną u nas porą roku. Dni są krótkie i ciemne, a do tego zimne i mokre. Pod nogami mielą się gnijące opadłe liście wdeptane w błoto i czasem w mokry śnieg. Wielu ludzi choruje na przeróżne infekcje. Do tego z każdym dniem jest coraz zimniej i ciemniej - i tak aż do końca grudnia.

Szaruga kończy się zasadniczo z nadejściem zimy, czyli dłuższego okresu z mrozem i czasem nawet ze śniegiem. Bywa, że zima nie bardzo chce nadejść i coś, co przypomina szarugę jesienną przechodzi niemal bezpośrednio w przedwiośnie...

ostanie jesienne grzyby

 wyrastające podczas pierwszych przymrozkach, to gąski i boczniaki.

Boczniaki znamy ze sklepów - jako jaśniutkie boczniaki ostrygowate sprzedawane na wagę lub w pudełeczkach jak pieczarki. Jedni je lubią, inni nie, ale nie wszyscy wiedzą, że boczniaki rosną u nas dziko. Wyrastają gromadnie lub piętrowo na martwym drewnie. Szczególnie lubią stare, na wpół obumarłe orzechy włoskie lub nawet obcięte tuż przy ziemi orzechowe pnie.

Dzikie boczniaki można bez większych obaw zbierać i przygotowywać do zjedzenia, jeśli ktoś je lubi. Są na ogół ciemniejsze niż te ze sklepu, czasem brunatne, czasem ciemnoszare. Na spodzie mają charakterystyczne szerokie blaszki. Pojawiają się zawsze tylko późną jesienią, co znacznie zwęża możliwość pomylenia ich z czymkolwiek.  Jeśli rosną na pniu ściętym tuż przy ziemi, mogą wyglądać tak:



Z gąskami jest trudniej, bo występują w wielu gatunkach i odmianach i niektóre można jeść, innych nie. Zbierając gąski, trzeba dokładnie wiedzieć, co się zbiera, żeby nie uraczyć się ostatnim posiłkiem w życiu. Jeśli zbieracz nie jest pewny, gąski lepiej sobie darować (albo kupić od kogoś, kto się na nich zna).

U nas zbiera się najczęściej gąski żółte, zwane zielonkami, lub szare/siwe, czyli niekształtne. Oba gatunki są podobne do gąsek trujących. Gąska żółta powinna być raczej krępa - jej trujący sobowtór ma cienką nóżkę i cieńszy kapelusz. Natomiast gąska siwa powinna być raczej chuda. Jej krępy sobowtór może zatruć.

Gąski rosną w lasach iglastych, pod sosnami, i często są schowane w igłach i w piaszczystej ziemi. Czasem nie widać ich wcale, tylko opadłe igliwie trochę odstaje. Dlatego gąski trzeba przez przygotowaniem dokładnie umyć.
Z gąsek robi się słynne gąski w occie, czyli grzybki marynowane, można przerobić je na sos albo ugotować z nich zupę grzybową. 


o dyniach

 

Dziś mamy kilkanaście gatunków dyń nadających się na zupę, frytki, konfitury, pure i na co nie jeszcze. Dynia robi za dekorację październikową, a w wersji z powycinanymi oczami i zębami za atrybut Halloween - święta, które niektórych przyprawia o dreszcze, innych o niestrawność, a większość ludzi i tak je ignoruje.

Kiedyś dynie uprawiano głównie na pestki i były to albo wielkie, zielone dynie, albo trochę mniejsze pomarańczowe (ale z hokkaido nie miały nic wspólnego). 

Dynie rosły w ogrodzie, czasem na ogrodowym kompoście, aż do jesiennych mrozów. Potem lądowały w stodole na klepisku, a w czasie zimowej nudy jakiś rodzinny siłacz szedł do stodoły z siekierą, dynię ćwiartował, pestki wypruwał i zabierał do domu. Tam suszono je rozłożone na gazecie i przegryzano w zimowe wieczory. Pozostałą skorupkę dyni najczęściej zjadały gospodarskie zwierzęta. Czasem kawałek takiej dyni starty na tarce lądował jako uzupełnienie mlecznej zupy z kluskami, czasem inny kawałek pomarańczowej dyni po przerobieniu na pure lądował w pieczonym właśnie cieście, żeby było bardziej żółte. O konfiturach z dyni słyszeliśmy, ale u nas nikt nigdy ich nie robił.